Człowiek z komórki

Wobec Elektrimu

Już wcześniej pod adresem obecnego kierownictwa Ministerstwa Łączności parokrotnie padały zarzuty sprzyjania giełdowemu holdingowi i jego spółkom zależnym. Jako koronny argument podnoszono umorzenie El-Netowi 105 mln euro opłaty za koncesję na dawne województwo warszawskie, przyznaną pod koniec 1998 r. Obserwatorzy niekiedy odnosili wrażenie, że minister łączności, zamiast być bezstronnym organem państwowym, faworyzuje tę spółkę w sporze z Netią o rynek warszawski. Apogeum była wypowiedź na temat wstrzymania koncesji dla Netii Mazowsze ze względu na ważny interes związany z bezpieczeństwem i obronnością państwa.

Oświadczenie ministra Tomasza Szyszko, wygłoszone w przeddzień debiutu Netii na warszawskiej giełdzie, mogło zaważyć na powodzeniu publicznej emisji akcji spółki. "Warto zbadać, czy istnieją realne przyczyny, dla których minister Tomasz Szyszko i pracownicy jego gabinetu politycznego mieliby okazywać szczególną przychylność Elektrimowi" - uważa prawnik jednej z renomowanych kancelarii.

Wokół funduszu

Odpowiedzią na to pytanie mogą być losy Borowskich Kopalń Granitu, spółki z udziałem Skarbu Państwa, której prezesem był znany skądinąd Jan Łuczak. Reprezentował on udziałowca Granit Trading, którego jedynym właścicielem była spółka Pro Invest z Poznania, należąca w części do Tomasza Szyszko. Na początku lat 90. w znajdujące się na Dolnym Śląsku Borowskie Kopalnie Granitu zainwestował Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości, którym kierowała wówczas obecna prezes Elektrimu Barbara Lundberg. Jan Łuczak miał u niej znaczny kredyt zaufania, trafił na listę stałych partnerów funduszu. Według Prokuratury Okręgowej w Świdnicy zaufania tego nadużył, działając na szkodę kopalń, przez co naraził na straty Skarb Państwa i Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości. W śledztwie ustalono, że jako prezes BKG Jan Łuczak dokładał szczególnych starań, żeby na interesach z tą firmą zarobiły pozostałe spółki, które kontrolował. I tak np. kopalnie kupiły od spółki Granit 4360 ton kamienia łamanego po 33 zł za tonę, by następnie odsprzedać surowiec po cenie 7 zł za tonę. Zdaniem pełnomocnika kopalń Wojciecha Koncewicza, prowadząc nielegalne operacje, Jan Łuczak doprowadził spółkę na skraj bankructwa, mimo ogromnych środków, jakimi zasilił ją fundusz. Prawnik BKG wspomina, gdy na kilka dni przed odwołaniem ze stanowiska prezesa kopalń Jan Łuczak, wiedząc, że jego dni w firmie są policzone, wydał na jej koszt wystawny bankiet w warszawskim hotelu Bristol.

Akt oskarżenia przeciwko Janowi Łuczakowi wpłynął do sądu 31 grudnia 1999 r. Zatem gdy Tomasz Szyszko mianował go swym doradcą i powierzył sprawy związane z UMTS, proces był już w toku.

"Minister miał pełną świadomość tych okoliczności. To była bardzo trudna decyzja. Wiedzieliśmy, że ktoś może te zarzuty podnieść, wykorzystując je w rozgrywkach politycznych" - wyznaje Jan Łuczak.

Czuje się niewinny, a oskarżenie określa jako intrygę Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości, który chciał przejąć pełną kontrolę nad kopalniami.

Jan Łuczak stanowczo zaprzecza, jakoby istniał jakikolwiek związek pomiędzy decyzjami administracyjnymi Ministerstwa Łączności, dotyczącymi spółek Elektrimu, a wcześniejszym konfliktem jego firmy z funduszem kierowanym przez Barbarę Lundberg. Minister Tomasz Szyszko, który poprzez osobę Jana Łuczaka i spółkę Pro Invest był także zaangażowany w interesy z Polsko-Amerykańskim Funduszem Przedsiębiorczości, nie odpowiedział ani na to pytanie, ani na pytanie dotyczące kredytu zaciągniętego przez jedną z jego firm.