Czas oszczędności

Dziennikarze, którzy przeszli do portali, są zwalniani w pierwszej kolejności, zwłaszcza kiedy zaczynają się kłopoty finansowe lub po prostu nadszedł czas zmian.

Dziennikarze, którzy przeszli do portali, są zwalniani w pierwszej kolejności, zwłaszcza kiedy zaczynają się kłopoty finansowe lub po prostu nadszedł czas zmian.

Nowo powstające portale, zaczynając działalność, miały pieniądze na mniej więcej dwa-trzy lata. Zatrudniały więc pracowników, w tym dziennikarzy, przepłacając jednocześnie, żeby zechcieli znaleźć się u nich, a nie u konkurencji (a konkurencja jest spora), lub porzucili posady w „papierowej” prasie. Ale nic nie trwa wiecznie. Te portale, które mają stałe finansowanie lub gwarancje zapewnienia środków, utrzymują się i rozwijają serwisy. Ale są i takie, które już zaczęły szukać oszczędności.

Samych portali horyzontalnych mamy obecnie blisko 10, nie mówiąc o tematycznych. Stworzyć internetowe wrota jest bowiem o wiele łatwiej, niż je utrzymać (chyba że czyni się to dla ambicji i traktuje jako studnię bez dna). Bo zarabia się tylko wtedy, gdy się sprzedaje miejsca na reklamy lub pośredniczy w handlu elektronicznym. A okazuje się, że jeśli strategia była za odważna, to trzeba redukować personel. I wyszło na to, że w pierwszej kolejności dziennikarzy tworzących serwisy. Taniej wychodzi kupowanie ich na zewnątrz.

Pierwsze sygnały o kłopotach doszły z portalu YoYo.pl, którego właścicielem jest Internet Idea. To przy okazji kolejny przykład, że prawda jest gdzieś pośrodku. Jedno nie ulega wątpliwości. Pewnego pięknego dnia zarząd firmy zaproponował dziennikarzom pracującym w YoYo (którzy zresztą stali się na konferencjach prasowych dość widoczni, na swój sposób promując portal) przekwalifikowanie się na marketingowców albo rezygnację z pracy.

Wieść niesie, że pracownicy z portalu odchodzą masowo (na pewno zrobił to szef zespołu dziennikarskiego). „Zaprzeczam, jakobyśmy mieli wyrzucać z pracy dziennikarzy”– twierdzi Arkadiusz Kuich, prezes zarządu Internet Idea. Przyznaje jednak, że część dziennikarzy przekwalifikowała się na pracowników marketingu, część nadal wykonuje swoje obowiązki (niektóre serwisy YoYo w dalszym ciągu tworzy samodzielnie), a „jeden odszedł na własną prośbę”.