ComArch zwalnia

Krakowski integrator informatyczny po rewelacyjnym wzlocie w 1999 r. i równie widowiskowym upadku w 2000 r. powoli podnosi się na nogi.

Krakowski integrator informatyczny po rewelacyjnym wzlocie w 1999 r. i równie widowiskowym upadku w 2000 r. powoli podnosi się na nogi.

Zarząd boleśnie przekonał się, że wzrosty wskaźników o 800-1000 proc. rocznie paradoksalnie nie gwarantują na dłuższą metę powodzenia. Nowa strategia firmy zakłada już ostrożniejszy rozwój.

A miało być tak pięknie. Giełdowy debiut ComArchu w 1999 r., po wielkim sukcesie publicznej emisji akcji, był po prostu wymarzony. Później wszystko też szło jak po maśle. Kolejne podwyższenia prognoz finansowych (rok 1999 zakończony został ostatecznie 14 mln zł zysku netto i 141 mln zł przychodów ze sprzedaży), kolejna niezwykle udana emisja akcji na początku 2000 r. Mniej więcej rok temu spółka prognozowała, że w 2000 r. wartość sprzedaży wyniesie 170 mln zł przy 20,5 mln zł zysku netto.

Niestety później na zarząd ComArchu chlusnął zimny prysznic. Koniunktura została źle oceniona, wartość sprzedaży mocno przeszacowana. ComArch musiał obniżyć prognozy do 115 mln zł przychodów ze sprzedaży i 8 mln zł zysku netto. Cena akcji ComArchu spadła w 2000 r. ze 161 zł w lutym ub.r. do 42 zł w listopadzie. „Załamanie cen akcji ComArchu było spowodowane bardziej końcem internetowej hossy, niż słabszymi wynikami” – uważa Dorota Ubysz, analityk SG Securities London. Jednak ceny akcji konkurencyjnych firm jak Softbank, Computerland czy Prokom, które notowały dobre wyniki finansowe a które także odczuły „internetowy krach” taniały w mniejszym stopniu. Giełda dostrzegła słabość ComArchu.

Rok 2000 ostatecznie zakończył się dla ComArchu lepiej niż przewidywały czarne scenariusze. „Mogę zapewnić, że przychody będą wyższe i wyniosą ok. 120 mln zł, zysk netto będzie wypracowany na zakładanym poziomie” – przekonywał w styczniu br. prezes Janusz Filipiak. Nauczony przykrym doświadczeniem nie podał szczegółowych prognoz finansowych na 2001 r., tylko wyraził przekonanie, że będzie on „lepszy niż 2000, ale nie wiemy o ile”. Na fali tego optymizmu w I kw. krakowianie oczekują 100 proc. wzrostu przychodów w porównaniu do analogicznych okresów ostatnich dwóch lat.