Chomik czy kozioł ofiarny

Rozmowa z Grażyną Szarszewską, prezes Polskiej Izby Książki

Jakie są roszczenia PiK wobec chomikuj?

Naszym dążeniem jest nie ściganie odbiorców czy użytkowników treści, lecz portalu, którego model biznesowy jest oparty na rozpowszechnianiu i publikowaniu treści objętych prawami autorskimi, do których on sam nie ma prawa. Najlepiej by było, gdyby taki model został uznany za nielegalny i w wyniku decyzji sądu konieczne byłoby zaniechanie takiego działania. Każdy z nas, wydawców, jest zobowiązany do zgłaszania naruszeń praw autorskich, reprezentujemy twórcę. Na tym portalu naruszenie praw występuje nagminnie, znamy statystyki, mniej lub bardziej dokładne. A one pokazują, że dzieje się to na ogromną skalę.

Co PIK chce osiągnąć poprzez ten pozew?

Pragniemy zainicjować dyskusję na temat wykorzystania nowych technologii w taki sposób, aby twórcy albo producenci otrzymywali swoje wynagrodzenie. Książka, w dowolnej postaci, jest wytworem nie tylko autora, ale całego szeregu osób. Bardziej widoczne jest to w filmie albo muzyce. Nie można dopuścić do sytuacji, gdy twórcy nie otrzymują za swoją pracę wynagrodzenia.

Osiągnięcie tego to kwestia rozwiązań międzynarodowych, a nie zniknięcia jednego serwisu internetowego. Zarówno w Unii Europejskiej jak i w Stanach Zjednoczonych widać, że procesy prawodawcze idą w stronę obrony interesu twórców i wydawców. Nie pozwalają na żadne schematy i modele, które ich interesy naruszają. I to jest właściwa droga, którą powinniśmy iść.

Polska Izba Książki zapowiada pozew już od dwóch lat. To w pierwszej zapowiedzi użyto wobec chomikuj.pl sformułowania "pirat". Dlaczego dopiero teraz decydują się Państwo na bardziej zdecydowane działania?

Tamten spornego komunikatu nie była zapowiedź pozwu, tylko treść wewnętrznej dyskusji w naszej organizacji. Zastanawialiśmy się, co możemy zrobić w ramach walki z nielegalną dystrybucją treści. Sam komunikat nie jest oficjalnym stanowiskiem PIK na zewnątrz i umieszczony jest w archiwalnej części strony. Stronę odwiedzają głównie członkowie, do których komunikaty są kierowane.

Proces przechodzenia przez wszystkie przepisy prawa autorskiego i dotyczące świadczenia usług drogą elektroniczną był bardzo długotrwały. Analizowaliśmy problem z wielu różnych punktów widzenia. Część członków uważała, że należy ścigać poszczególne naruszenia. Istnieją nawet firmy wyspecjalizowane w takich działaniach.

Jednak ten sposób uznaliśmy za nieskuteczny. Nie chcemy karać ludzi, którzy pobierają pliki. Chcemy karać tych, którzy umożliwiają dostęp do treści z pominięciem wynagrodzenia dla twórcy. Rozważaliśmy to z prawnikami i narodziła się z tego koncepcja i pozew zbiorowy.

Termin złożenia pozwu pierwotnie był ustalony na lipiec, ale postanowiliśmy go przełożyć na koniec sierpnia. Nie musimy się z nikim ścigać. Toczą się dyskusje na temat praw autorskich i modeli biznesowych zainicjowane przez agendy rządowe. Uczestniczymy w nich, szukamy rozwiązań. Dyskusje są także w Internecie, śledzimy je. Jest też wiele podmiotów, które do nas dołączają.

Dlaczego w styczniu odmówiono spotkania przedstawicielom chomikuj.pl?

Musieliśmy się przede wszystkim zorientować kto jest naszym rozmówcą. Chomikuj.pl mówi , że jest jedynie dostarczycielem neutralnych rozwiązań technologicznych. Jednocześnie chce brać udział w dyskusji na temat praw autorskich. To niekonsekwentne. Między innymi dlatego władze PIK uznały, że nie ma tematu do rozmowy z nimi.

Poza tym rozmowy lub wejście we współpracę z chomikuj.pl w ramach proponowanych przez nich rozwiązań, na przykład platformy twórców, oznaczałoby legalizację ich działalności. A my na to nie możemy pozwolić. Oni naruszają cudzą własność, a to jest złe.

Czy możliwe byłoby wypracowanie rozwiązania, jakie wywalczyły organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi?

Tego typu rozwiązanie jest proponowane w ramach szerszej dyskusji, która się w tej chwili toczy. W ramach otwartej przestrzeni w internecie organizacje zbiorowego zarządzania zbierałyby opłaty od producentów urządzeń, firm telekomunikacyjnych i innych związanych z Internetem, a potem redystrybuowały dochody. Jest to jakieś wyjście. Należałoby zrobić symulację, sprawdzić jak to wyglądałoby w praktyce. To zadanie dla ekonomistów i prawników.

Ta koncepcja ma też minusy. Jednym z nich jest opór firm, które miałyby te opłaty wnosić. Stoimy na stanowisku, że nie należy się spieszyć ze zmianami legislacyjnymi, najpierw trzeba znaleźć odpowiedni model biznesowy , potem go uprawomocnić.

Zarówno chomikuj.pl jak i nasi komentatorzy wskazali, że w Polsce brakuje platformy publikacji treści elektronicznej. Z czego to wynika?

Polska jest w europejskiej czołówce jeśli chodzi o nielegalny dostęp do materiałów objętych prawami autorskimi. Legalnej platformy nie ma, bo dostęp do treści kradzionej jest zbyt łatwy. Rozwój nielegalnej dystrybucji zawsze był wyzwaniem dla branży wydawniczej. Wyraźnie to widać na przykładzie rozwoju kserokopiarek, który spowodował ogromne spadki w nakładach książek naukowych. Myślę, że w wypadku nielegalnej treści na stronach internetowych również występuje to zjawisko. Trudno zbadać ile stracił wydawca jeśli kilkaset tysięcy nielegalnych kopii jego pozycji krąży po internecie, jednak nie ma wątpliwości, że był stratny.

Nakłady spadają w sposób dramatyczny. Kiedyś średni sprzedany nakład książki wynosił 10 tys. egzemplarzy, teraz nie przekracza 4 tys. Wliczone w to są podręczniki szkolne. W pozycjach naukowych często jest to na przykład 500 egzemplarzy. To poważny problem i należy znaleźć sposób w ramach którego nowe technologie pozwolą osiągnąć na publikacjach godziwy dochód dla swoich twórców. Oczywiście przy założeniu, że VAT za e-booki zostanie zrównany z tym na książki drukowane (5 proc.) względnie na audiobooki (7%).

Gdyby dyskusja od początku szła w stronę szukania nowych modeli biznesowych uwzględniających interesy twórców i producentów, a nie reformę osłabiającą prawo autorskie, zapewne byłoby znacznie lepiej.