Branża fonograficzna i operator w ostrym sporze o piractwo

Kwestia traktowania użytkowników-piratów kością niezgody pomiędzy koncernem British Telecom a organizacją British Phonographic Industry. Reprezentanci branży muzycznej zarzucają firmie indolencję w zakresie ograniczania procederu wymiany plików przez Sieć; operator telekomunikacyjny uważa zachowanie BPI za niezgodne z wcześniejszymi porozumieniami. O co właściwie chodzi?

Jak podaje serwis PC Pro, British Phonographic Industry wszczęła w ostatnich dniach dość zjadliwą kampanię medialną przeciw British Telecom. Szef BPI, Geoff Taylor, zarzucił spółce, że ta w niewystarczającym stopniu przeciwdziała internetowemu piractwu (a warto dodać, że jest to największy dostawca Sieci w Wielkiej Brytanii).

Przypomnijmy, że obie strony sporu swego czasu zawarły porozumienie dotyczące ograniczania piractwa internetowego. Zgodnie z nim przez próbny okres 12 tygodni na początku br. operator telekomunikacyjny miał przyjmować od BPI zgłoszenia o wykrytych naruszeniach prawa autorskiego i w oparciu o udokumentowane wnioski wystosować do 1 tys. swoich klientów listy ostrzegawcze.

BPI twierdzi, że od początku 2009 r. zidentyfikowała ponad 100 tys. przypadków nielegalnej wymiany plików przez Internet, ale BT "nie zdołała wszcząć żadnej akcji choćby w jednym z nich".

Przedstawiciele operatora zdecydowanie odrzucają krytykę. Zwracają uwagę, że wbrew ustaleniom BPI zalała koncern liczbą wniosków ponad 20 razy większą, niż zakładana; na dodatek wiele z nich było nieuzasadnionych. "BPI zgłosiła nam ok. 21 tys. spraw [domniemanego naruszenia prawa - red.] ale w mniej niż 2/3 przypadków z tej liczby okazało się, że adres IP komputera jest prawidłowo powiązany z klientem British Telecom. Ponadto, skoro żaden z klientów, do których wysłaliśmy listy ostrzegawcze, nie został przez BPI pozwany, nie wiemy, czy byli oni faktycznie winni złamania przepisów".

Branża fonograficzna nie daje za wygraną. Zdaniem jej rzeczników dostawcy Internetu doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaki odsetek ruchu online przypada na sieci bezpośredniej wymiany plików. Z całą pewnością można też stwierdzić, że przeważająca większość ruchu w P2P to wymiana nieautoryzowanych kopii plików. Stąd też, firmy ISP wiedząc, że umożliwiają naruszanie prawa, mają "moralny obowiązek przeciwdziałania temu procederowi".

British Telecom przypomina jednak, że nie wszystkie aplikacje P2P służą piractwu. W wypadku takich programów jak Skype, BBC iPlayer czy oprogramowanie klienckie do gier MMO jest wręcz odwrotnie - status tych usług jest w pełni legalny. Dochodzenie natury każdego pakietu danych przesłanego przez protokół P2P wymagałoby bardzo inwazyjnych metod weryfikacji ruchu, to zaś nie spodobałoby się klientom, którzy od razu zaczęliby narzekać na naruszanie prywatności przez operatora - przekonuje BT.