BitTorrent: dzieło szatana czy zbawienie dla Internetu?

Jak zrobić własny torrent?

Zrobienie własnego torrenta to kwestia kilku kliknięć.

Aby udostępnić plik w sieci BitTorrent, trzeba najpierw utworzyć plik .torrent, a następnie umieścić go na tzw. trackerze - serwerze, który za pomocą specjalnych skryptów koordynuje cały proces downloadu. Uwaga: tylko nieliczne trackery pozwalają na upload torrentów każdemu internaucie, większość wymaga rejestracji (darmowej).

Torrenty robi się po prostu za pomocą klientów sieci BitTorrent. Jeśli masz μTorrenta (ten progam zdecydowanie polecamy), wybierz opcję Plik | Stwórz nowy torrent. W wyświetlonym oknie skorzystaj z przycisków Dodaj plik lub Dodaj folder - zależnie od potrzeb (za pomocą jednego torrenta możesz udostępnić wiele plików). W polu Trackery podaj adres trackera, a najlepiej kilku. Znajdziesz je m.in. na następujących stronach: Mininova - Upload, btlist.info, Fenopy (a tutaj są wyniki naszej sondy, w której badalismy popularność polskich trackerów.) Na koniec zaznacz opcję Udostępnij i kliknij Utwórz i zapisz jako.

Utworzony w ten sposób torrent trzeba wysłać do trackera. Ten nadaje mu unikalny link i od tej chwili wszyscy mogą będą mogli go załadować i rozpocząć pobieranie powiązanego z nim pliku.

Producenci sprzętu też chcą BitTorrenta

Najnowszym pociągnięciem biznesowym Cohena jest popularyzacja BitTorrenta poprzez jego implementację w sprzęcie: ruterach, dyskach sieciowych, serwerach multimediów, odtwarzaczach BD/DVD nowej generacji. Chodzi o to, żeby bez udziału komputera dało się pobierać z Internetu dowolne treści: filmy, muzykę, wideo na żądanie itd. A do tego, oczywiście, najlepiej nadaje się BitTorrent, który maksymalnie wykorzystuje dostępne łącza, jednocześnie dając nawet 80-procentowe oszczędności pasma dostawcom treści. Partnerami Cohena są już takie firmy, jak QNAP, D-Link czy NETGEAR. Ostatnio na rynku pojawiły się nawet przystawki do telewizorów, umożliwiające bezpośrednie ściąganie (i od razu oglądanie) filmów za pomocą protokołu BitTorrent.

Na ratunek zatkanym łączom

BitTorrent: dzieło szatana czy zbawienie dla Internetu?

Dzięki technologii BitTorrent NASA oszczędza własne łącza internetowe.

W następnych latach BitTorrent może się stać zbawieniem dla internautów. Coraz bardziej zapchane łącza przestaną sobie radzić z transferem danych w tradycyjnym modelu klient-serwer. Zwłaszcza że Internet ewoluuje w kierunku multimediów i przesyłanie wielomegabajtowych plików (np. filmów) staje się codziennością. Potrzebne będzie rozwiązanie, które odciąży łącza - jest nim właśnie BitTorrent. Już dziś wiele serwisów z oprogramowaniem umożliwia internautom pobieranie swoich zasobów metodą peer-to-peer, udostępniając odpowiednie pliki .torrent - czyni tak m.in. dział Download PC Worlda. Amerykańska agencja kosmiczna NASA rozpowszechnia za pomocą torrentów "ważące" setki megabajtów zdjęcia satelitarne, np. w serwisie Earth Observatory. Poprzez sieć BitTorrent wędrują różne dystrybucje Linuksa. Serwis Jamendo z legalną muzyką też odciąża swoje łącze internetowe - wiele z dostępnych w nim plików MP3 ściąga się nie z niego, lecz od innych użytkowników, dzięki sieci BitTorrent. A to dopiero początek. Już wkrótce nastąpi prawdziwa eksplozja multimedialna

Wszyscy jesteśmy piratami

BitTorrent: dzieło szatana czy zbawienie dla Internetu?

Mimo głośnego procesu i wyroku sądowego serwis The Pirate Bay nadal działa.

Używanie BitTorrenta jest oczywiście jak nabardziej legalne, natomiast ściąganie za jego pomocą filmów już nie (chodzi tu o filmy pirackie, np. zripowany DVD w dniu premiery kinowej itp.). To samo dotyczy muzyki, książek, programów. Co ciekawe, samo pobieranie tych plików jest dozwolone, bo istnieje drobna luka w prawie, która to umożliwia (stąd taka popularność serwisów typu RapidShare czy Chomikuj). Jednak, umówmy się, czy ta luka rzeczywiście sprawia, że pobierając nielegalny material czujemy się lepiej? Co najwyżej czujemy się bezkarni. Wracając do BitTorrenta - specyfika protokołu i funkcjonowania całej sieci powoduje, że nie da się ściągnąć pliku bez udostępnienia pewnej jego części. I tu podpadamy pod paragrafy, bowiem udostępnianie to nic innego jak nielegalne rozpowszechnianie cudzej własności intelektualnej z naruszeniem interesów twórców.

Jak wynika z badań przeprowadzonych wiosną br. przez BI Norwegian School of Management, "piraci" kupują nawet dziesięć razy więcej legalnej muzyki niż osoby niekorzystające z sieci P2P.

Oto, czym zajmuje się Bram Cohen w wolnych chwilach - tworzeniem różnych wariantów kostek Rubika. Jedną z nich prezentuje Oskar van Deventer: