Bestia w Sieci

V. Vinge znajduje pocieszenie. W świecie komórkowców rządzą bezwzględne prawa walki, tymczasem bakterie znajdują sobie nisze, w których trwają. Przykładowo, bakterie beztlenowe zostały wyparte z powierzchni ziemi, gdy 2 mld lat temu pojawił się tlen. Ale przetrwały. W świecie bakterii mniej skuteczne rozwiązania nie są eksterminowane i mogą pomóc w stworzeniu nowych rozwiązań. Ceną za to jest jednak zatarcie indywidualności.

Zdaniem V. VingeŐa, podobieństwa do bakterii wykazują korporacje. "Korporacje współzawodniczą ze sobą. Jedne zwyciężają, inne przegrywają (nie zawsze z powodów, które rozsądna osoba wiązałaby z jakością) i w końcu dochodzi do zmian. Często na wielką skalę". V. Vinge tłumaczy, że korporacje, inaczej niż bakterie, mogą być hierarchiczne. W odróżnieniu od bakterii są także złożone. A jednak, podobnie jak w przypadku bakterii, ich współzawodnictwo jest sprawą wiedzy, która nie zostaje stracona. "Niewielu uczestników współzawodnictwa rzeczywiście ginie" - pisze. - "Wiedza i poglądy przegranych często trwają.

Jak w paradygmacie bakterii, w modelu korporacji progi pomiędzy ich ÇjaČ są niskie. Odmiennie niż w paradygmacie bakterii, korporacyjny dopuszcza ciągłą zmianę (w górę i w dół) rozmiarów korporacyjnej tożsamości".

Czy mamy więc szanse przetrwać nadejście Bestii? "Tak" - twierdzi V. Vinge. Pod warunkiem że nowy świat będzie nosił cechy świata bakterii i korporacji. Wtedy możemy w nim trwać jako kontynuatorzy. Ale wszystko to, do czego przywykliśmy, się zmieni. Przetrwać będą mogli ci, którzy zjednoczą się z Bestią. Za cenę utraty własnej osobowości zyskamy wszechwiedzę. Staniemy się częścią wielkiego rozumu korporacji, nierozłącznie z nim związaną.

A co z życiem jednostki? Tu V. Vinge widzi jedną możliwość. Wciąż złączeni z Bestią będziemy pracować w wielkim organizmie. Na tym poziomie nie może być mowy o cieniu indywidualizmu. Jednak czasami zostaniemy oddelegowani do mniejszych zadań. To stwarza szansę na zaistnienie. Oczywiście, nie w sposób, w jaki to dzisiaj rozumiemy. Nigdy już nie staniemy się podmiotem. Ale zdaniem V. VingeŐa: "Owe pomniejsze dusze będą nawet mogły przybierać rozmiary ludzkie. Na tym poziomie będziemy mogli wejść z nimi w jakiś rodzaj kontaktu lub symbiozy".

Ten dramatyczny koniec ludzkości ma nastąpić za ok. 30 lat. "Mam nadzieję, że tego nie dożyję" - pisze V. Vinge. Ratunkiem może być tylko totalna awaria. Nic jednak na to nie wskazuje. Zwycięsko przeszliśmy bowiem przez problem roku 2000, gdy były poważne obawy, że systemy komputerowe nie wytrzymają. Ale V. Vinge nawet tutaj nie daje cienia szansy. Załamanie się systemów komputerowych także może świadczyć - jego zdaniem - o nadejściu Bestii.

To ona byłaby ich przyczyną. Superinteligencja mogłaby celowo zniszczyć pojmowalny przez nas system, by przejąć kontrolę nad światem. I pomyśleć, że to ludzie ludziom gotują taki los.

Przy pisaniu korzystałam z artykułów Janusza Cyrana, opublikowanych w Nowej Fantastyce.