Batalia o e-podpis

Prawdopodobnie do lipca przyszłego roku przyjdzie nam poczekać na ustawę o podpisie elektronicznym.

Taką informację podał w środę wiceminister gospodarki Wojciech Katner. We wtorek projekt ustawy o podpisie został skierowany do międzyministerialnych ustaleń. Proces ten ma się zakończyć za dwa tygodnie.

Opracowanie projektu ustawy sejm zlecił rządowi w lipcu zeszłego roku. Aż do tej pory przygotowywał ją zespół pod kierunkiem ministra Katnera, który lustrował polskie prawo pod kątem koniecznych poprawek i nowelizacji. Trzeba było także pamiętać o dostosowaniu przyszłej ustawy do norm Unii Europejskiej. Teraz on-line można jedynie wypełniać formularze niektórych oficjalnych dokumentów (np. wniosek o pozwolenie na budowę) ale podpisać trzeba je ręcznie.

Wprowadzenie podpisu elektronicznego zajmie naszym ustawodawcom aż dwa lata. Miejmy nadzieję, że jest to spowodowane starannością zespołu redakcyjnego a nie opieszałością prac. Wprawdzie podpis elektroniczny przydałby się już teraz wielu dziedzinom internetowej aktywności (przede wszystkim handlowi) ale lepiej na niego poczekać, niż w szybszym tempie otrzymać legislacyjną niedoróbkę, których już tyle ma na swoim koncie nasz sejm. Dodatkowych komplikacji przysparza tempo rozwoju Internetu. Prawne rozwiązania dobre dzisiaj mogą się okazać za pół roku przestarzałe.

Warto przypomnieć, że uregulowany prawnie podpis elektroniczny funkcjonuje w niewielu krajach. Są to m.in. Niemcy i USA a w naszym regionie Czechy.