Artur Gortych: nikt nie traktował nas wtedy poważnie

Czy czyta Pan gazety w papierze? Prasa drukowana ma przecież umrzeć w 2012 r...

Prasę drukowaną rzadko czytam w formie drukowanej. Najczęściej dostęp do bieżących informacji mam poprzez WAP. A propos naszej kampanii skierowanej do prasy, do której nawiązuje pytanie - proszę zauważyć, że nigdy nie życzyliśmy prasie źle - namawialiśmy jedynie do zmiany technologii dystrybucji z papierowej na elektroniczną.

Artur Gortych: nikt nie traktował nas wtedy poważnie

Jaka jest wg Pana przyszłość reklamy internetowej, w którym kierunku będzie zmierzać - społeczności, wideo, mobile czy może dynamicznie rozwijający się SEM?

Fenomen reklamy internetowej opiera się na tym, że jest ona dużo mniej przewidywalna niż reklama w innych mediach. Według mnie coraz większą rolę będzie odgrywać spersonalizowany przekaz reklamowy. Obecnie przekazów telewizyjnych czy radiowych mamy setki, a wkrótce będą ich dziesiątki tysięcy i podobny los spotka komunikację marketingową. Personalizacja w tym kontekście jest procesem budowania relacji między odbiorcami a twórcami mediów, zresztą bardzo rewolucyjnym. Ten trend będzie się pogłębiał. Kanał mobilny sprawi, że będziemy mieli coraz bardziej multimedialny przekaz dzięki 3G i kolejnym innowacjom. Połączenie tych kilku wątków może prowadzić do hybrydyzacji i telewizji i radia. Już teraz znaczny procent odbiorców radia słucha go przez internet a telewidzowie oglądają telewizję w internecie. Z upływem czasu klasyczny podział na takie media jak telewizja, radio i internet może stracić sens.

Co Pan sądzi o internetowych produkcjach telewizyjnych sponsorowanych przez reklamodawców (np. Citylajf z reklamą LG i mazdy czy Klatka B) - czy tego typu przekazy będą coraz bardziej popularne?

Kilka takich akcji pokazało ich potencjał. Lonelygirl15 jest tego najlepszym przykładem. Historie samotnej piętnastolatki śledziło kilkanaście milionów internautów. Ten kierunek na pewno będzie się rozwijać, tym bardziej, że koszty produkcji wideo do internetu są wyraźnie mniejsze od kosztów produkcji programów telewizyjnych.

Jest Pan jednym ze współzałożycieli polskiego oddziału IAB, był Pan jego prezesem do 2003. Jak teraz ocenia Pan działanie IAB Polska, czy o takim kształcie związku myślał Pan w 1999 r.?

Gdy zakładaliśmy z Krzysztofem Golonką i Olgierdem Cyganem Forum Polskiego Internetu Komercyjnego, które później przekształciło się w polski oddział IAB, mieliśmy świadomość, jak wielką pracę edukacyjną trzeba wykonać, aby skłonić marketerów do komercyjnego wykorzystywania internetu. Wtedy liczba internautów w Polsce sięgała 2-3 milionów. Teraz internet obejmuje swym zasięgiem kilkanaście milionów Polaków. Wtedy był nowalijką, teraz jest traktowany jako jeden z podstawowych mediów i kanałów komunikacji. Dzisiaj nikogo nie trzeba przekonywać o roli internetu. Zostało zrealizowanych tysiące skutecznych i spektakularnych kampanii.

Dzisiaj IAB, pod wodzą Jarka Sobolewskiego, jest bez wątpienia jedną z najbardziej liczących się organizacji branży marketingowej w Polsce. Z tego punktu widzenia mam olbrzymią satysfakcję, że blisko 10 lat temu byłem wśród tych, którzy jako pierwsi rozpalili tę internetową rewolucję. Z pewnością nie jest to jednak koniec drogi i osobiście będę angażował się w dalszy rozwój tej organizacji.

Jakie są największe wyzwania stojące przed IAB Polska?

Wyzwaniem dla IAB Polska jest obrona wzrostu na najbliższe dwa lata, w okresie spowolnienia gospodarki.