Applemania story

Kilka dni temu w światku portali i blogów poświęconych produktom z charakterystycznym nadgryzionym jabłuszkiem wręcz zawrzało. Internet obiegła wieść o tym, jakoby firma Apple (a w zasadzie jej prawni reprezentanci) wystosowała do właścicieli bloga Applemania pismo z kuriozalnymi żądaniami oddania domeny i usunięcia firmowych logotypów.

Applemania story

Zacznijmy wszakże od wpisu na Applemanii, od którego wszystko się zaczęło. Pod dramatycznym tytułem "Apple chce zamknąć Applemanię" pojawił się tam dość długi tekst, informujący o wysłanym przez Apple piśmie, w którym firma Jobsa nakazuje blogerom nie tylko natychmiastowe usunięcie wszelakich znaków handlowych będących własnością korporacji, ale również... zrzeczenie się samej domeny. Oto kilka wyjątków z rzeczonego pisma, zacytowanych na stronie Applemanii:

Wykorzystanie znaku APPLEMANIA oraz znaku graficznego Apple na stroniehttp://applemania.pl/ narusza prawa wyłączne naszego Mocodawcy do jego znaków towarowych oraz stanowi czyn nieuczciwej konkurencji. Mianowicie, wykorzystany przez Państwa znak APPLEMANIA oraz znak graficzny "jabłka" jednoznacznie nawiązuje do znaków towarowych używanych przez spółkę Apple od bardzo wielu lat dla oznaczenia produktów i usług pochodzących od spółki Apple. Działanie takie prowadzi do wywołania pomyłek wśród odbiorców co do relacji pomiędzy Państwa spółką a spółką Apple. Ponadto, korzystając z oznaczeń wysoce podobnych do renomowanych i powszechnie znanych znaków towarowych spółki Apple, czerpią Państwo nienależne korzyści oraz prowadzą do rozwodnienia siły odróżniającej znaków towarowych spółki Apple.

Dziwne, nieprawdaż? Oficjalni przedstawiciele prawni firmy, której powinno przecież zależeć na promocji i dobrych stosunkach z prowadzonymi przez fanów portalami i blogami, nagle stwierdzają, że działania takie godzą w interes mocodawcy. Owszem, w słowach o "rozwodnieniu siły odróżniającej znaków" może być nieco prawdy, ale przecież dużo istotniejszą kwestią dla firmy powinno być właśnie ich promowanie. Z jednej strony Apple podsyła produkty do testów, z drugiej nie życzy sobie, by opisując je korzystano z kojarzonych z nimi znaków firmowych. Brzmi to cokolwiek absurdalnie.

Oczywiście dopiero z czasem wyszło na jaw, że autorem rzeczonego pisma nie jest bezpośrednio firma Apple, a jedynie - wspomniany już - prawny jej przedstawiciel; kancelaria, która reprezentuje interesy koncernu. Czyżby Apple padł więc ofiarą własnych rozmiarów? W wielkich korporacjach - szczególnie korzystających z usług zewnętrznych partnerów - często dochodzi do nadinterpretacji lub złej interpretacji wytycznych. Nie oszukujmy się bowiem - z punktu widzenia wizerunku jest to przecież dla firmy Jobsa samobójcza bramka. Tym bardziej, że sprawa odbiła się wyjątkowo szerokim echem w całym polskim Internecie.

Co ciekawe, dość szybko zaczęły się pojawiać w sieci różnorodne teorie spiskowe, z których najczęściej powtarzaną jest ta, mówiąca o... sfabrykowaniu całej sytuacji przez samą Applemanię lub właściciela domeny, firmę Blomedia. Do dziś nie mamy informacji jaka konkretnie kancelaria stoi za owym pismem, zaś ono samo, a dokładniej jego skan, rozesłany ponoć przypadkiem wraz z informacją prasową, stał się już legendą. Ponieważ najprawdopodobniej nikt go nie otrzymał. Przeciwko takiej teorii przemawia wszakże zdrowy rozsądek - nie sądzę, by autorzy bloga nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji takiego czynu. Prawnicy Apple’a na pewno nie puściliby tego płazem.

Cała sprawa wygląda jednak na typowy, opisywany już wcześniej, brak zrozumienia tudzież odpowiedniej komunikacji między działem PR Apple a wynajętą przez firmę tajemniczą kancelarią. Póki co, wysłaliśmy zapytania do obydwu stron i niecierpliwie oczekujemy na odpowiedzi. O wszelakich nowych szczegółach będziemy na bieżąco informować. Tym bardziej, że cała sprawa jest co najmniej kuriozalna.