Apetyt na Europę

Zakup 58% akcji Easdaq nie jest pierwszą próbą zaistnienia Nasdaq na europejskim rynku akcji. Już przed rokiem Amerykanie usilnie zabiegali o udział w tworzącym się sojuszu giełd w Londynie i Frankfurcie pod nazwą iX. Szumne plany zapowiadały powstanie pierwszego paneuropejskiego rynku akcji, który śmiało mógłby konkurować nawet z mieszczącą się przy słynnej Wall Street najpotężniejszą na świecie New York Stock Exchange (NYSE).

Nasdaq planował wejść do iX na zasadzie spółki joint venture i uczestniczyć w projektach budowy paneuropejskiego parkietu dla spółek zaawansowanych technologii. Żadna ze stron nie wykluczała też w przyszłości fuzji iX z Nasdaq. Lecz plany połączenia London Stock Exchange i Deutsche Borse rozbiły się o zbyt wielkie ambicje obu organizacji.

Niemcy od początku krytykowali pomysł przeniesienia prawie

całego handlu akcjami do Londynu (we Frankfurcie miałby pozostać tylko parkiet dla spółek nowej gospodarki). Brytyjczykom zaś nie podobało się, że na ich parkiecie miałby zostać zainstalowany niemiecki system obrotu akcjami Xetra, uznawany za najlepszy

w Europie. Synowie Albionu, którzy już kilka lat temu dobrowolnie zrezygnowali z udziału w europejskiej unii walutowej, nie potrafili też zrozumieć, dlaczego na parkiecie iX akcje, zamiast w funtach szterlingach, miałyby być kwotowane w euro.

Kiedy tylko projekt iX z wielkim hukiem upadł, Nasdaq zaczął szukać nowych sojuszników w Europie. Jednego z nich znalazł w Skandynawii. Zawiązano tam sojusz Norex, do którego należały giełdy z Oslo, Kopenhagi, Reykjaviku oraz oczywiście największa na północy giełda sztokholmska.

Rozmowy na linii Nowy Jork - Sztokholm zaczęły się jesienią ub.r.

gdy Szwedzi - zachęceni fiaskiem projektu iX - podjęli próbę przejęcia

kontroli nad London Stock Exchange.

Choć Brytyjczycy ostatecznie odrzucili skandynawskie zaloty, to z nieoficjalnych informacji wynika, że wielkie wysiłki w celu utrzymania negocjacji podejmował właśnie Nasdaq. Fiasko londyńsko-frankfurckiego aliansu iX oraz niepowodzenie próby przejęcia Londynu przez Sztokholm oddaliły wizję wejścia Nasdaq do gotowego już aliansu, który na starcie miałby status najpotężniejszej giełdy w Europie w segmencie nowej gospodarki.

Nasdaq jednak nie rezygnuje, deklarując wolę strategicznych rozmów ze wszystkimi liczącymi się giełdami w Europie. Mniej lub bardziej oficjalne rozmowy toczą się zarówno z Deutsche Borse, jak i z London Stock Exchange oraz Euronext, utworzonym przed rokiem sojuszem giełd w Paryżu, Brukseli i Amsterdamie.

Dopóki rozmowy z największymi nie nabiorą konkretnych kształtów

- a prezes Frank Zarb nie wierzy, by nastąpiło to już w tym roku

- dopóty Nasdaq jest skazany na pomniejsze sojusze i zdobywanie przyczółków do dalszej ekspansji w Europie. Zaledwie na dzień przed ogłoszeniem decyzji o kapitałowym wejściu do Easdaq Frank Zarb poinformował o innym porozumieniu, zawartym z londyńską giełdą

instrumentów pochodnych LIFFE.

Dzięki niemu giełda amerykańska zamierza zaistnieć na europejskim rynku kontraktów terminowych na akcje. Jednocześnie wiadomo

że Nasdaq uczestniczy we wstępnych rozmowach giełd w Sztokholmie i Frankfurcie, mając nadzieję na "uszczknięcie" z ewentualnego sojuszu kawałka należącej dziś do Niemców giełdy Eurex, największego na świecie rynku derywatów. Gdyby negocjacje zakończyły się sukcesem, Nasdaq - z LIFFE oraz udziałami w Eureksie - na dobre wszedłby na europejski rynek instrumentów pochodnych. Byłby to największy europejski sukces Franka Zarba.