Papierowi wydawcy tracą grunt pod nogami

W Polsce tradycyjni wydawcy "papierowi" cienko przędą online. Pierwsza dziesiątka najpopularniejszych witryn jest zdominowana przez portale, z których tylko jeden, czyli Gazeta.pl, jest związana z wydawcą istniejącym na rynku papierowych tytułów. Tymczasem na świecie narasta strach wydawców przed internetem. Bycie online ma nie tylko wartość wizerunkową - przekłada się na pieniądze. Wydawcy prasy tracą wpływy na rzecz internetowych serwisów. Czy Polscy właściele poczytnych tytułów zaczną poważnie traktować internet? Może pierwszym znakiem nowego podejścia jest zakończenie współpracy Polityki z Onetem?

Papierowi wydawcy tracą grunt pod nogami
Jednym z głównych powodów korzystania z sieci są informacje. Intuicja podpowiada, że internauta poszukujący najświeższych informacji powinien zaglądnąć do internetowego serwisu sprawdzonego dziennika. W Polsce w zasadzie nie zagląda. Rynek informacji zdominowały największe portale, korzystające głównie, a często wyłącznie, z wiadomości agencyjnych. W pierwszej dziesiątce najpopularniejszych firm, które mają swoje witryny w internecie w Ameryce obok koncernu Time Warner znalazł się wydawca New York Times. Naturalne są oczekiwania, że i w Polsce takie dzienniki jak Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita czy nawet Fakt czy SuperExpress znajdą swoich internetowych koneserów. Jeśli pominąć portal Gazeta.pl, związany z Gazetą Wyborczą, wyniki oglądalności internetowych witryn tych tytułów znacznie odbiegają od wyników liderów rynku. Dlaczego?

Wydawcy nie chcą wiedzieć

Michał Kreczmar, wydawca serwisów online wydawnictwa IDG Poland tłumaczy to brakiem przekonia wydawców do internetu -Polscy wydawcy nie widzą realnych korzyści ze strony zwiększania audytorium oraz nowych źródeł przychodów. Cały czas mają w pamięci krach dotcomowy i obawiają się, że może się powtórzyć, a prawda jest taka, że ich czytelnicy i reklamodawcy już są w internecie. Przypomina też dlaczego w internecie warto być - serwis online umożliwia pozyskanie nowej grupy czytelników, dopieszczenie starej i dotarcie do całego świata. Nie mówiąc o nowych, a nieistniejących "w papierze" źródłach przychodów. Ale chyba właśnie o tym ostatnim motywie należy mówić. Wydawnictwo IDG Poland chce już za dwa lata zmienić strukturę przychodów. 50% będzie pochodzić z tradycyjnych źródeł, czyli głównie sprzedaży tradycyjnych tytułów, a pozostałe 50% już z przychodów działu online wydawnictwa.

Po co wydawcy internet

Amerykańskie tytuły wykorzystują internet po to, by zwiększyć liczbę czytelników swoich papierowych wydań. Jak donosi raport przygotowany przez The International Federation of the Periodical Press, w ten sposób nastawionych jest do internetu aż 81% ankietowanych wydawców. Głównym powodem jest jednak chęć zdobycia całkiem nowych czytelników, innych od tych, którzy już czytają tradycyjne tytuły. W Polsce internet jest miejscem, w którym wypada mieć swoją stronę, ale który jest tylko nowym obciążeniem dla wydawnictwa. Jak jednak zauważa Marek Ścibior, szef redakcji internetowej Polityki, zachodnie trendy szybko przyjmują się w Polsce, a problemy, z jakimi zmagają się koledzy za granicą, będą naszymi problemami.

Regularnie donosimy naszym czytelnikom, że sprzedaż egzemplarzowa tradycyjnych wydań spada. Internet zabiera coraz więcej czasu jego użytkownikom, oczywiście kosztem innych mediów. Kradnie nie tylko czas użytkownikom, ale i pieniądze wydawcom. Kiedy pięć lat temu Polityka rozpoczynała współpracę z Onetem sytuacja na rynku wydawniczym i na rynku internetowym była inna. Wydawnictwa przeżywały czas prosperity, a w internecie dominowało kilku dużych graczy. Wydawało się, że współpraca z portalem będzie miała dla Polityki walor promocyjny. Od wczoraj Polityka ma już własną witrynę, która głównie służyć będzie skutecznemu promowaniu papierowego tytułu, ale w dalszej perpektywie ma na siebie zarabiać. Marek Ścibior liczy zarówno na wpływy z reklamy, jak i płatnych treści, a w niedalekiej przyszłości z prenumeraty elektronicznego wydania tygodnika.

Nowe pokolenie gazet nie kocha

Internet się zmienia, czego nie chcą widzieć wydawcy. Powoli ale stabilnie rośnie udział płatnych treści w przychodach internetowych wydawców. Dynamicznie rośnie udział wydatków na reklamę internetową w budżetach promocyjnych firm. I nie bez znaczenia jest fakt, na który zwrócił uwagę Marek Ścibior - Nowa generacja jest nawykła do czytania w internecie i płacenia w internecie. Przynajmniej na Zachodzie, bo - jak dodaje nasz rozmówca - Internauci w Polsce są nastawieni na darmochę. Nie chcą płacić, skoro przy odrobinie uporu podobną informację mogą znaleźć gdzie indziej i za darmo. Oczywiście nie każdą i to jest nadzieją wydawców.

Aktualizacja: 05 sierpnia 2005 09:26

W ramce pod tekstem umieściliśmy wypowiedź Michała Adamczyka, kierownika redakcji Rzeczpospolita On Line.