235%

Jerry gwizdnął z uznaniem. "Jesteś o 35% dokładniejsza niż Gartner Group. Oni dawali mi tylko 200%" - w jego oczach widać było niekłamany podziw dla moich umiejętności rachunkowych. W czwartki o tej porze VC i prezesi inkubatorów (nigdy nie mogłam odróżnić jednych od drugich) urzędowali nieopodal w barze Modulor. Szybkim krokiem przemierzyliśmy plac Trzech Krzyży, odwracając się ostentacyjnie tyłem do budynku Poczty Polskiej, reprezentującej świat starej gospodarki. W barze bez trudu odróżniliśmy inwestorów internetowych od pedantów, zainteresowanych wyłącznie hutami aluminium. Jako jednego z pierwszych Jerry zagadnął Bruneta, siedzącego z Asystentką-Na-Miesiąc-Styczeń. "Napster umarł" - Jerry podał hasło. "Niech żyje Bertelsmann" - odpowiedział prawidłowo Brunet. - "No, kochani, co tam macie? " Usiedliśmy, spokojnie rozpinając płaszcze. Brunet miał na mieście opinię wysokiej klasy fachowca, choć w konkurencji rozpraszania kapitału przegrywał wyraźnie z Blondynem. Do naszych celów nadawał się idealnie.

Jerry wyjął ze skórzanej teczki business plan, składający się - zgodnie z panującą w tym miesiącu modą - z jednej kartki A4. Brunet uśmiechnął się ze zrozumieniem, przebiegając wzrokiem wiersze i wczytując się w wydruki z Excela. "235% wzrostu zysku w przyszłym roku finansowym. Prawidłowo" - pochwalił Jerry'ego za znajomość aktualnych trendów. "Tylko wiecie" - zawiesił znacząco głos - "firmy obsługujące spółki giełdowe nowej gospodarki są, jakby to powiedzieć, passe. Pomyślcie raczej o szewcach. Oni wracają. I to wracają w wielkim stylu". W czwartek wieczorem przy stoliku w barze Modulor zapadła martwa cisza.