Frisco.pl: Stawiamy na innowacyjność

Choć Frisco.pl nie jest pierwszym polskim internetowym "spożywczakiem", to niewątpliwe jest przedsięwzięciem, które wzbudziło spore zainteresowanie tematem - przede wszystkim za sprawą 1,5 mln zł zainwestowanych w firmę przez Sobiesława Zasadę oraz charakterystycznych fioletowych ciężarówek dowożących towary. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Witoldem Ferencem, prezesem Frisco.pl.

Bardzo proszę powiedzieć coś o sobie. Nie jest Pan osobą znaną w branży internetowej.

Jestem spoza internetu i spoza branży FMCG. Wcześniej zajmowałem się doradztwem komunikacyjno-strategicznym. Realizowałem projekty w ramach swojej firmy, które dotyczyły komunikacji związanej z markami, ale też projektami stricte biznesowymi. Drugim obszarem, prowadzony równolegle, była komunikacja polityczna. Jestem, a właściwie byłem, konsultantem politycznym. Od 7 lat prowadziłem firmę doradztwa politycznego, w której realizowaliśmy różne projekty kampanii wyborczych, komunikacji w ramach kampanii.

W jaki sposób odbywał się wybór prezesa Frisco.pl?

Ja wymyśliłem Frisco.pl, przedstawiłem projekt Panu Sobiesławowi Zasadzie, który zgodził się zainwestować w ten projekt.

Ile zostało do tej pory zainwestowane?

Początkowy kapitał wyniósł 950 tys zł. Od samego początku było ustalone, że po kilku miesiącach ta kwota wzrośnie do 1,5 mln.

Czy Pan Sobiesław Zasada zna historię firmy Webvan.com? [Firma Webvan prowadziła internetowy spożywczak w USA, który zbankrutował w 2001 r., po pęknięciu bańki internetowej - przyp. red.]

Tak. Ale dlaczego dziennikarze piszą o tym co się nie udało, tak jakby porażki były ciekawsze niż sukcesy? Jeśli poda się dwa przykłady Ocado.com, które się udało i Webvan, który się nie udał, to napiszą oczywiście o webvan.com.

Ocado.com, czyli ten serwis, na którym się wzorowaliście, m.in. designem?

Tak, chociaż w skali to jest wielokrotnie większe. Działa od 5 lat. Ma olbrzymie zaplecze kapitałowe. Mimo podobieństw, rozwój Frisco będzie szedł inna drogą.

Webvan pokazuje jakieś zjawisko - czego unikać, jakie sa zagrożenia, natomiast nasz projekt nie ma z Webvanem kompletnie nic wspólnego. Poza tym, że nie mamy zaplecza...

Ale macie vany. Mercedesy.

(śmiech). Tak. Tamten biznes był robiony z ogromnym rozmachem w zupełnie innych czasach, kiedy dopiero rozwijał się internet.

Ale o ile Piotr i Paweł czy Leclerc mają własną sieć sklepów, o tyle Wy potrzebujecie magazynów

Jeżeli ma się własna sieć tradycyjnych sklepów, zazwyczaj robi się nakładkę - zarówno logistyczną jak i informatyczną. Natomiast my nie mogliśmy robić żadnych nakładek. Musieliśmy sobie zorganizować część informatyczną, logistyczną. Dla nas było to trudniejsze, ale zyskuje na tym klient, bo nie jesteśmy ograniczeni wymogami tradycyjnego sklepu.

I gdzie są te magazyny?

Obecnie magazyny są w Ząbkach na terenie praskiej giełdy spożywczej. Obecnie trwają już prace nad zmianą lokalizacji, abyśmy dysponowali większą powierzchnią magazynową.

Natomiast z perspektywy klienta to jest korzystne. My nie jesteśmy w żaden sposób ograniczeni asortymentem sklepu. Wiadomo, że dla Piotra i Pawła czy Leclerca podstawowym źródłem przychodu jest realny sklep. A skoro to jest podstawowe źródło to tam decyduje się co ma być sprzedawane. A sklep ma ograniczoną przestrzeń. I zaczyna się ograniczenie: cięcie półek, asortymentu, który pojedyncze osoby mogłyby kupić.

Gdzie działacie? Z tego co wiem, nawet nie na terenie całej Warszawy.

Obejmujemy całą Warszawę, to jest wyodrębnione kodami pocztowymi. Niebawem będziemy też obsługiwać dodatkowe miejscowości z wianuszka warszawskiego - np. Józefosław, Ząbki.

Czyli macie jeden duży magazyn. A ile jest vanów?

Obecnie mamy 5 vanów i czekamy na kolejne.

Te vany to część inwestycji?

Tak, oczywiście taki van jest ekstremalnie drogi. Kosztuje ok. 150 tys. I to jest ta różnica, gdyby szukać różnic między nami, a tymi projektami, które są na rynku.

No właśnie. Co tak naprawdę wyróżnia Was na rynku od konkurencji?

Po pierwsze. Jeśli chcemy kupić lody, czy sałatę, to latem w 40 stopniowym upale nikt tego nie przywiezie. My mamy samochody, które posiadają mroźnie z temperaturą minus 25 stopni oraz chłodnie z temperaturami kilka stopni. Możemy bezpiecznie wozić wszystko.

Tak działają wszystkie tego typu produkty w Wielkiej Brytanii. Z czego to wynika? Oczywiście z bezpieczeństwa produktu, ale przede wszystkim z optymalizacji logistycznej. Można wozić w takim samochodzie produkty cały dzień i wiadomo, że nic się z nimi nie stanie.

Witold Ferenc, prezes Frisco.pl

Witold Ferenc ma 31 lat, jest absolwentem stosunków międzynarodowych na Oxford University i Uniwersytecie Warszawskim. Współautor dwóch książek dotyczących komunikacji politycznej.

Frisco.pl jest pierwszym projektem internetowym, w którym bierze udział.

Druga różnica. My nie mamy zaplecza w postaci stałej sieci. Gdybyśmy porównali brytyjskie Ocado z Tesco, które przez długie lata działało w systemie rozproszonym, w oparciu o swoje sklepy. Najbliższy sklep w okolicy realizował dane zamówienie. Trwał spór o to który model jest bardziej atrakcyjny biznesowo - czy Ocado, które miało jedną lokalizację, gigantyczny magazyn, czy Tesco. Wszyscy poza Ocado mówili, że model Tesco, tymczasem Tesco ok. rok temu podjęło decyzję o stworzeniu centralnych magazynów. W dużej skali, rozwiązanie oparte o rozproszone sklepy po prostu nie działa. Nie da się osiągnąć pewnych optymalizacji, są ograniczenia asortymentowe.

Czyli jest to przede wszystkim duże wyzwanie logistyczne.

Zgadza się. Z doświadczeń jakie mamy wynika, że logistyka to najważniejszy element.

Sklep wystartował pod koniec 2006 r. A kiedy zaczęły się przygotowania?

Spółka powstała w czerwcu, natomiast sam projekt był przygotowywany przez półtora roku wcześniej.

Ile osób pracuje teraz we Frisco.pl?

Łącznie z kierowcami i pracownikami magazynu zespół liczy ok. 30 osób.

A jak wygląda zainteresowanie sklepem. Ile jest średnio zamówień dziennie?

Zainteresowanie jest większe niż się spodziewaliśmy.

A czego się spodziewaliście?

Stopniowego wzrostu. Tego, że te pięć samochodów w wolniejszym tempie zostanie "wysyconych". Czyli, że szybciej dojdziemy do progu liczby zrealizowanych zamówień. Jaka jest różnica pomiędzy sklepem takim jak nasz, a wysyłkowym np. księgarnią online? Tam gdy jest więcej zamówień, oni organizują więcej ludzi ad hoc, którzy pakują. Właściwie nie ma żadnej bariery poza czysto ludzką: przygotowania i wysłania towaru.

U nas jest czysto fizyczna bariera - jeden samochód, może obsłużyć dziennie maksymalnie 20 do 30 zamówień.

Kto korzysta z usług takiego sklepu?

Sklep jest dla wygodnych...Takich, którzy wolą spędzić dwie godziny przed telewizorem czy na korcie a nie w sklepie. Oczywiście my nie konkurujemy cenowo. Staramy się oferować bardzo wysoką jakość obsługi.

Niektóre artykuły są droższe. Mamy np. bardzo wysokiej jakości świeże mięso, dostarczane przez firmę, która obsługuje najlepsze warszawskie hotele i restauracje. Ale ono jest droższe. Coś za coś.

Poza tym oferujemy produkty popularne, które stanowią 90% obrotów: herbata, środki chemiczne itp. Do tego dochodzą produkty luksusowe. Dążymy do tego, żeby wszystko było w bardzo bogatym wyborze.