100 milionów witryn, czyli jak hartowała się Sieć
-
- Mariusz Błoński,
- 29.11.2006, godz. 12:31
I kto za to wszystko płaci?
Przeciętny internauta w ciągu jednego miesiąca rozpoczyna we własnym domu 33 sesje w Internecie. W tym czasie odwiedza 69 domen i przegląda około 1500 różnych stron. Jego domowy komputer "spędza" w Sieci nieco ponad 29 godzin miesięcznie, a jedna sesja trwa średnio 53 minuty. Internauci nie należą do osób szczególnie cierpliwych. Przejrzenie pojedynczej strony zajmuje im średnio jedynie 43 sekundy.
Za przyjemność korzystania z Internetu trzeba płacić. W niektórych krajach bardzo słono. Z danych OECD za rok 2004 wynika, że najtańszy szerokopasmowy dostęp do Internetu, po uwzględnieniu siły nabywczej lokalnej waluty wyrażonej w dolarach, oferowany był w Holandii. Mieszkaniec tego kraju płacił średnio 13 USD. Nieco drożej, bo około 15 USD musieli zapłacić Niemcy i Duńczycy. Od cen w tych krajach nie odbiegały zbytnio stawki we Włoszech i Japonii, które wynosiły 18 dolarów.
Drożej było we Francji (19 USD) oraz Hiszpanii i Belgii (22 USD). Średnia dla wszystkich krajów OECD wyniosła 40 dolarów, a wśród krajów, które znalazły się poniżej tej średniej, były, poza wcześniej wymienionymi, Szwajcaria, Luksemburg, Wielka Brytania i USA, gdzie za dostęp do Sieci trzeba zapłacić około 29 dolarów w ciągu miesiąca. Znalazły się tam również Nowa Zelandia (30 USD), Kanada i Norwegia (po 31 dolarów) oraz Islandia, Finlandia, Korea Południowa i Australia. Obywatele innych krajów, wśród których znalazły się wszystkie najuboższe państwa OECD, płacili powyżej średniej.
Najbogatsi z pozostałych, czyli Irlandczycy i Portugalczycy, płacili najmniej. Po ok. 41 USD. Następnie widać już poważny wzrost wydatków. I tak Turcy i Czesi musieli wydać po 71 dolarów, Węgrzy 73 USD, Meksykanie 76 dolarów, a Grecy 78 USD. Polska wraz ze Słowacją znalazły się na szarym końcu. I mało pocieszający jest fakt, że w naszym kraju płaciliśmy 79 USD, podczas gdy Słowacy - 146 dolarów. Przeliczając ceny dostępu OECD nie brało pod uwagę różnic w przepustowości udostępnianych łączy.
Na szczęście zdecydowana większość obecnych w Sieci treści udostępniana jest bezpłatnie, co jednak nie znaczy, że za darmo. Najbardziej rozpowszechnioną i najbardziej nielubianą przez internautów formą "opłaty" za przeglądanie udostępnianych treści, jest również oglądanie wyświetlanych reklam.
W ciągu jednego tylko tygodnia samym mieszkańcom USA wyświetlanych jest ponad 65 miliardów reklam. W rzeczywistości jest ich więcej, jednak w zestawieniu nie uwzględniono sytuacji, w której dana firma wyświetla na własnej stronie swoje reklamy.

Na zakończenie
Zbieranie statystyk dotyczących Internetu to dość karkołomne zajęcie. Sieć jest przecież żywym organizmem, w którym wszystko zmienia się z minuty na minutę. Ponadto przy tak olbrzymiej liczbie komputerów, internautów, najróżniejszych sposobów łączenia się z Internetem, trudno zebrać odpowiednią liczbę wiarygodnych danych. Zadania nie ułatwia fakt, że ogólnoświatowa pajęczyna naprawdę jest ogólnoświatowa i dotarła do wszystkich krajów na świecie.
To zapewne jedynie kilka z wielu powodów, dla których dostępne dane różnią się między sobą nawet dość znacznie. Sytuacja taka ma miejsce nawet w opracowaniach wyspecjalizowanych firm, które prowadzą badania na ten sam temat. Na drodze do uzyskania jednolitych danych może stać chociażby różna metodologia czy różnice w definiowaniu pojęć. Bo kto zna na przykład jedną, obowiązującą definicję "szerokopasmowego dostępu do Internetu"?
Mamy jednak nadzieję, że zarysowany powyżej obraz daje pewne pojęcie o tym, jak wyglądał Internet w czasie, gdy powstała stumilionowa witryna.