100 milionów witryn, czyli jak hartowała się Sieć

I kto za to wszystko płaci?

Przeciętny internauta w ciągu jednego miesiąca rozpoczyna we własnym domu 33 sesje w Internecie. W tym czasie odwiedza 69 domen i przegląda około 1500 różnych stron. Jego domowy komputer "spędza" w Sieci nieco ponad 29 godzin miesięcznie, a jedna sesja trwa średnio 53 minuty. Internauci nie należą do osób szczególnie cierpliwych. Przejrzenie pojedynczej strony zajmuje im średnio jedynie 43 sekundy.

Za przyjemność korzystania z Internetu trzeba płacić. W niektórych krajach bardzo słono. Z danych OECD za rok 2004 wynika, że najtańszy szerokopasmowy dostęp do Internetu, po uwzględnieniu siły nabywczej lokalnej waluty wyrażonej w dolarach, oferowany był w Holandii. Mieszkaniec tego kraju płacił średnio 13 USD. Nieco drożej, bo około 15 USD musieli zapłacić Niemcy i Duńczycy. Od cen w tych krajach nie odbiegały zbytnio stawki we Włoszech i Japonii, które wynosiły 18 dolarów.

Drożej było we Francji (19 USD) oraz Hiszpanii i Belgii (22 USD). Średnia dla wszystkich krajów OECD wyniosła 40 dolarów, a wśród krajów, które znalazły się poniżej tej średniej, były, poza wcześniej wymienionymi, Szwajcaria, Luksemburg, Wielka Brytania i USA, gdzie za dostęp do Sieci trzeba zapłacić około 29 dolarów w ciągu miesiąca. Znalazły się tam również Nowa Zelandia (30 USD), Kanada i Norwegia (po 31 dolarów) oraz Islandia, Finlandia, Korea Południowa i Australia. Obywatele innych krajów, wśród których znalazły się wszystkie najuboższe państwa OECD, płacili powyżej średniej.

Najbogatsi z pozostałych, czyli Irlandczycy i Portugalczycy, płacili najmniej. Po ok. 41 USD. Następnie widać już poważny wzrost wydatków. I tak Turcy i Czesi musieli wydać po 71 dolarów, Węgrzy 73 USD, Meksykanie 76 dolarów, a Grecy 78 USD. Polska wraz ze Słowacją znalazły się na szarym końcu. I mało pocieszający jest fakt, że w naszym kraju płaciliśmy 79 USD, podczas gdy Słowacy - 146 dolarów. Przeliczając ceny dostępu OECD nie brało pod uwagę różnic w przepustowości udostępnianych łączy.

Na szczęście zdecydowana większość obecnych w Sieci treści udostępniana jest bezpłatnie, co jednak nie znaczy, że za darmo. Najbardziej rozpowszechnioną i najbardziej nielubianą przez internautów formą "opłaty" za przeglądanie udostępnianych treści, jest również oglądanie wyświetlanych reklam.

W ciągu jednego tylko tygodnia samym mieszkańcom USA wyświetlanych jest ponad 65 miliardów reklam. W rzeczywistości jest ich więcej, jednak w zestawieniu nie uwzględniono sytuacji, w której dana firma wyświetla na własnej stronie swoje reklamy.

100 milionów witryn, czyli jak hartowała się Sieć

Na zakończenie

Zbieranie statystyk dotyczących Internetu to dość karkołomne zajęcie. Sieć jest przecież żywym organizmem, w którym wszystko zmienia się z minuty na minutę. Ponadto przy tak olbrzymiej liczbie komputerów, internautów, najróżniejszych sposobów łączenia się z Internetem, trudno zebrać odpowiednią liczbę wiarygodnych danych. Zadania nie ułatwia fakt, że ogólnoświatowa pajęczyna naprawdę jest ogólnoświatowa i dotarła do wszystkich krajów na świecie.

To zapewne jedynie kilka z wielu powodów, dla których dostępne dane różnią się między sobą nawet dość znacznie. Sytuacja taka ma miejsce nawet w opracowaniach wyspecjalizowanych firm, które prowadzą badania na ten sam temat. Na drodze do uzyskania jednolitych danych może stać chociażby różna metodologia czy różnice w definiowaniu pojęć. Bo kto zna na przykład jedną, obowiązującą definicję "szerokopasmowego dostępu do Internetu"?

Mamy jednak nadzieję, że zarysowany powyżej obraz daje pewne pojęcie o tym, jak wyglądał Internet w czasie, gdy powstała stumilionowa witryna.