Zbawienny SOK

Część elektrowni zawrze kontrakty dwustronne, część trafi na Giełdę Energii. "Nadzieją dla rozwoju giełdy jest bez wątpienia wdrożenie systemu opłat kompensacyjnych, ale pod pewnymi warunkami. Kontrakty długoterminowe muszą zniknąć, obrót energią zaś nie może być w dalszym ciągu prowadzony na rynku nadzorowanym przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne SA. Powinny być zawierane kontrakty dwustronne, a pozostała energia sprzedawana na giełdzie" - twierdzi Jan Buczkowski.

Krzysztof Żmijewski, prezes PSE, zgadza się, że jednym z ważniejszych zadań jest dopuszczenie energii elektrycznej objętej kontraktami długoterminowymi do obrotu na wolnym rynku. Szybko jednak dodaje, że PSE nie pozwolą łatwo wyeliminować się z gry. "Kontrakty były zabezpieczeniem ponad 15 mld zł udzielonych kredytów. Do spłaty pozostało jeszcze ponad 10 mld zł. Ale na sfinalizowanie trwających inwestycji zaciągane są dalsze kredyty na ok. 4 mld zł" - mówi. PSE umożliwiły zaciąganie tych kredytów. Dlatego wbrew stanowisku Jana Buczkowskiego system opłat kompensacyjnych nie będzie od Polskich Sieci Elektroenergetycznych niezależny. Do obsługi systemu zostanie bowiem z grupy kapitałowej PSE wydzielony "zarządca kontraktów" - spółka akcyjna SOK.

Prezes giełdy nie ukrywa, że prywatyzacja sektora energetycznego ma dla niej duże znaczenie, ponieważ przyspiesza powstanie wolnego rynku. Ale elektrownie, które mają kontrakty długoterminowe, nie są przygotowane do prywatyzacji. "Przykładowo, Elektrownia Opole sprzedaje 100% energii w kontraktach długoterminowych. Jej zobowiązania wobec banków wynoszą ok. 6 mld zł. Jej wartość rynkowa to również 6 mld zł. Ewentualny nabywca, przejmując zobowiązania, nie chciałby zapłacić nic więcej, gdyż elektrownia dla niego warta jest zero, a nawet ma wartość ujemną. A jest to jedna z najnowocześniejszych na świecie elektrowni na węgiel kamienny.

Niestety z powodu kontraktów długoterminowych ma wartość ujemną" - uważa Jan Buczkowski. Dopiero po rozwiązaniu problemu kontraktów będzie możliwe przystąpienie do prywatyzacji wielu elektrowni. Już teraz można prywatyzować takie przedsiębiorstwa, jak Rybnik, Pątnów-Adamów-Konin czy Połaniec, które nie zawarły kontraktów długoterminowych.

Na giełdzie energią obecnie obraca 29 spółek dystrybucyjnych i 12 elektrowni. "To nasz słaby punkt, gdyż chcielibyśmy, aby uczestnikami byli również duzi odbiorcy, np. huty, wielkie zakłady produkcyjne czy kopalnie" - przyznaje prezes giełdy. To jednak skutecznie ograniczają PSE. Na giełdzie grać mogą ci, którzy mają fizyczny dostęp do sieci przesyłowej PSE, czyli praktycznie tylko spółki dystrybucyjne. "Jeżeli rynek będzie rozwijał się poprawnie do końca roku, giełda powinna mieć 5-8% udziału w rynku. Dopiero wtedy cena giełdowa będzie mogła być traktowana jako punkt odniesienia do innych segmentów rynku" - twierdzi Jan Buczkowski.