Zarobić na polskim Internecie?

W większości giełdowi potentaci kupowali spółki z sektora business to business (B2B). Panuje bowiem powszechna opinia, że właśnie tu, a nie w B2C (business to customer, do którego zaliczają się portale i e-commerce) zarobi się najwięcej. Nieco innego zdania jest Paweł Przewięźlikowski, wiceprezes zarządu ComArchu i przewodniczący rady nadzorczej Interii.pl. „Do tej pory najwięcej zarabiali dostawcy usług internetowych i tak pozostanie jeszcze przez najbliższych kilka lat” – powiedział w rozmowie z Internet Standard. Dlatego na Internecie w Polsce zarabiają najwięcej Telekomunikacja Polska, NASK, Telbank czy Internet Partners. Ale do walki o ten obszar rynku szykuje się konkurencja. Usługi takie zamierza świadczyć Netia i jej konkurent Elektrim. Plany o zasięgu krajowym ma regionalny Szeptel, podobnie jak lubelskie Pro Futuro. Bezprzewodowy dostęp do Sieci oferują Formus i Tele2. Przykład America Online (największego dostawcy usług internetowych w Stanach Zjednoczonych), który ogłosił, że ma dobre wyniki za drugi kwartał, potwierdza opłacalność inwestycji w tym sektorze. „Za 2-3 lata opłacalne staną się również bardziej zaawansowane usługi” – dodaje Przewięźlikowski. Te usługi to hosting (tworzenie stron internetowych i utrzymywanie ich na własnym serwerze) oraz reklama w Sieci. Na samym końcu zyski przyniesie e-commerce. I nie ma co się dziwić takiej, zresztą nieodosobnionej opinii, bowiem dziś elektroniczne zakupy robi zaledwie 3 procent Polaków. Jednak zmiana uwarunkowań prawnych (podpis elektroniczny) oraz zapewnienie bezpieczeństwa przy zawieraniu transakcji w Internecie powinny zwiększyć zainteresowanie tą formą handlu.

Jeśli chodzi o business to business, to wyniki różnych badań wykazują, że średnio na jedną zarobioną złotówkę w B2C przypada 10 złotych w B2B. „Mierzenie rynku transakcji zawieranych przez Internet między firmami jest bez sensu. To tylko jeden z kanałów kontaktu. To tak, jakby próbować badać, ile firm kontaktowało się między sobą faksem – uważa wiceprezes ComArchu. Według niego, sytuację zrewolucjonizują nowe systemy informatyczne, które same wyszukują najtańszego dostawcę w kraju i na świecie.

Podobnie melodią przyszłości są ASP (Application Service Providerzy), czyli firmy, które przez Internet udostępniają oprogramowanie wspomagające zarządzanie. Inicjatyw tego typu w naszym kraju jest wiele, ale są one dopiero w powijakach. Dla klientów oznacza to oszczędność na kupnie software'u i jego wdrożeniu oraz utrzymywaniu (co spada na dostawcę). Ale oznacza również umożliwienie dostawcom dostępu do tajnych danych klientów, których obsługują. I trzeba jeszcze paru lat, aby zmienić mentalność szefów firm korzystających z tych usług. Choć są już przykłady, że to możliwe. Jeden z pierwszych to współpraca huty Batory z ComputerLandem.