Wszystkowiedząca reklama

Rosną wskaźniki

W Stanach Zjednoczonych problem kosztu tego typu reklam rozwiązano przez ofertę ich zakupu w większych pakietach, stąd przekaz reklamowy bazujący na zachowaniach zawsze jest elementem większej kampanii. Niezależni wydawcy oferują reklamy docierające do określonych przez swoje zachowania grup z rabatem, by przekonać reklamodawców do tej nowości.

Mogłyby ich niewątpliwie przekonać twarde dane mówiące o skuteczności tak sprofilowanych reklam. Jak dotąd było ich tylko kilka. Advertising.com przebadała efekty kampanii przeprowadzonych w swojej sieci dla trzech reklamodawców w czerwcu tego roku. Okazało się, że wskaźnik klikalności - CTR był wyższy o co najmniej 94%, a dla jednego reklamodawcy wyniósł nawet 225% w stosunku do reklam emitowanych bez wyznaczenia grupy docelowej. Nastąpił też wyraźny wzrost liczby osób, które nabyły produkt lub usługę.

Również Yahoo! we współpracy z ACNielsen HomeScan zmierzyło skuteczność kampanii przeprowadzonych dla Pepsi i Puriny. Sprzedaż offline produktów obu tych marek wzrosła o około 15 - 20 %, dzięki programowi zaoferowanemu przez Yahoo!, nazwanemu Consumer Direct. Problem jest jednak taki, że nie zawsze do końca wiadomo, czy wzrost jest efektem akcji marketingowej prowadzonej w internecie, czy efektem kampanii prowadzonej również w innych mediach.

Zachęcający efekt osiągnęła też firma telekomunikacyjna Vonage, która zdecydowała się na współpracę z Clarią, która oferuje dotarcie do grupy docelowej na podstawie zachowańinternautów. Claria odnalazła segment osób zainteresowanych usługami telefonicznymi i osób płacących w internecie rachunki telefoniczne. Należący do tej grupy internauci - po zapłaceniu rachunków - słyszeli głos: "Jak wysokie są twoje rachunki za telefon? O rany!". 2,5 % słyszących to osób decydowało się kliknąć w reklamę firmy Vonage.

Walka o prywatność?

Wyniki są więc raczej zachęcające. Wroga jest jednak atmosfera. Według badań przeprowadzonych w maju 2004 przez BURST! Media, prawie 57 % użytkowników internetu nie życzy sobie, by ich dane pozostawiane w trakcie wędrówki po internecie były wykorzystywane przez firmy oferujące reklamę w sieci, nawet jeśli dzięki temu spotykaliby się z reklamami lepiej do nich dopasowanymi. Nie pomagają tłumaczenia, że dane, jakie te firmy zbierają, nie pozwalają na zidentyfikowanie użytkowników.

Wszystkowiedząca reklama

Stosunek amerykańskich użytkowników internetu do zbierania anonimowych danych nawet jeśli w efekcie reklamy byłyby do nich lepiej dopasowane.

Jednocześnie większość ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że informacje o nich są gromadzone. Obrońcy prywatności szczególnie gorąco krytykują firmy oferujące darmowe aplikacje wraz z programami obserwującymi zachowania użytkowników w sieci. Od adware do spyware dzieli tylko krok. Co prawda firmy oferujące aplikacje adware zarzekają się, że informują użytkowników, że dane o nich są zbierane, niemniej nie do każdego internauty ta informacja dociera. Niebezpieczeństwo pogwałcenia prywatności użytkowników związane jest również z tym, że strony, po jakich wędruje internauta, mogą się wymieniać informacjami. Autorka raportu eMarketera przedstawia taki scenariusz: kobieta, która na biurowym komputerze w ciągu kilku dni zajrzała na kilka stron poświęconych pierwszym symptomom ciąży, zaczyna właściwą pracę i wchodzi na stronę poświęconą branżowym wiadomościom. W poprzek całej strony, wyświetla się sporych rozmiarów reklama testu ciążowego. Konsekwencje mogą być przykre, nawet jeśli ta reklama wysoce odpowiada jej zapotrzebowaniu na tego typu informacje.