Wirtualny podpis prezydenta

Prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał w czwartek ustawę o podpisie elektronicznym. Jednak z jego zalet skorzystamy dopiero za dziewięć miesięcy.

„Ustawa o podpisie elektronicznym jest ważnym sygnałem dla społeczności międzynarodowej, że Polska się rozwija. Podpis elektroniczny gwarantuje autentyczność, pewność i bezpieczeństwo” - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, po tym jak podpisał ustawę własnoręcznym podpisem, a następnie elektronicznym. Jednak vacatio legis, czyli czas, po jakim ustawa wchodzi w życie, jest aż dziewięciomiesięczne. W związku z tym z podpisu elektronicznego skorzystamy dopiero w wakacje przyszłego roku. Niewiele jednak brakowało, a przyszłoby nam czekać jeszcze dłużej.

Prace nad ustawą zapoczątkowano jeszcze w połowie 1999 r., gdy do tworzenia ustawy zabrał się rządowy zespół pod kierunkiem Wojciecha Katnera, wiceministra gospodarki. Mówiono wtedy, że ustawa o podpisie elektronicznym zostanie skierowana do Sejmu w jak najszybszym terminie, aby uchwalenie ustawy mogło mieć miejsce jeszcze w 2000 r. Jednak w połowie ubiegłego roku parlamentarzyści wciąż czekali na rządowy projekt ustawy i można było usłyszeć opinie, że nie wiadomo kiedy uda się wprowadzić podpis elektroniczny.

Podczas odbywającego się w Mikołajkach ubiegłorocznego Forum Gospodarczego posłanka Grażyna Staniszewska stwierdziła nawet, że Sejm obecnej kadencji może nie zdążyć zająć się ustawą. Wskazywała, że zostało już niewiele czasu do pojawienia się w Sejmie projektu budżetu na rok 2001. Wiadomo że wówczas parlamentarzyści przez kilka miesięcy nie zajmują się niemalże niczym innym. Następnie rozpocznie się kampania wyborcza do Sejmu i nikt nie będzie zajmował się podpisem elektronicznym. „Z własnego doświadczenia - posła więcej niż jednej kadencji - wiem, że po wyborach potrzeba minimum roku, aby parlament w nowym składzie podjął prace legislacyjne” - mówiła wtedy Grażyna Staniszewska. Jednak posłowie znaleźli czas i zdążyli przyjąć ustawę przed wyborami parlamentarnymi. Pospieszyli się również senatorowie i na początku września Sejm ponownie przyjął ustawę i skierował ją do prezydenta. Ten zgodnie z oczekiwaniami nie miał do niej zastrzeżeń.

Przepisy regulujące sprawy związane z podpisem cyfrowym istnieją już w kilku krajach. 30 czerwca prezydent Stanów Zjednoczonych podpisał The Electronic Signatures in Global and National Commerce Act, dokument normujący kwestie elektronicznych podpisów w handlu globalnym i narodowym, który wejdzie w życie 1 października tego roku. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej z 13 grudnia 1999 r. zobowiązuje państwa Unii Europejskiej do wprowadzenia stosownych przepisów do końca roku 2000. Z państw UE prawo regulujące posługiwanie się podpisem elektronicznym mają od 1997 r. Niemcy.

Przepisy sprawiają, że waga tradycyjnego podpisu oraz podpisu elektronicznego jest taka sama. Zgodnie z ustawą sygnowanie dokumentu podpisem elektronicznym będzie wywoływało takie same skutki prawne jak tradycyjny podpis i jednoznacznie będzie on określał tożsamość osoby podpisującej. Będą mogły się nim posługiwać zarówno osoby fizyczne, jak i prawne. Ustawa przewiduje, że aby otrzymać podpis elektroniczny, trzeba będzie zgłosić się do jednej z firm świadczących usługi certyfikujące, nad którymi nadzór będzie sprawowało Ministerstwo Gospodarki. Natomiast w sektorze bankowym certyfikacji będzie dokonywała firma kontrolowana przez Narodowy Bank Polski. To właśnie bankowcy bodaj najbardziej wyczekiwali podpisu elektronicznego. Umożliwi im on oferowanie wielu usług dotąd nie dostępnych w większości banków, jak składanie wniosków kredytowych bez konieczności odwiedzania oddziału. Zwiększy również bezpieczeństwo transakcji dokonywanych w Internecie.

W niedalekiej przyszłości, jeżeli ziszczą się zapowiedzi posłów, wykorzystując podpis elektroniczny będzie można bez wychodzenia z domu załatwiać sprawy, które do tej pory wymagały spędzenia czasem wielu godzin w urzędach. Planowane są też umożliwienie rozliczania się z fiskusem przez Internet oraz możliwość brania udziału w głosowaniach parlamentarnych czy prezydenckich.