Ukarana za piractwo nie musi płacić 2 mln dolarów

Jammie Thomas-Rasset, Amerykanka skazana w ubiegłym roku na wysoką grzywnę za udostępnianie w Internecie utworów muzycznych, doczekała się poważnego złagodzenia wyroku.

Przypomnijmy, że sądowa batalia 33-letniej obecnie kobiety z branżą fonograficzną trwa już niemal trzy lata. Zainicjowana została przez Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego w 2007 r. - wtedy RIAA oskarżyło Thomas-Rasset o pobranie i udostępnienie w sieci P2P (za pomocą programu Kazaa) 24 utworów. Kobieta nie wyraziła zgody na dobrowolną zapłatę odszkodowania i nie przyznała się do zarzutów organizacji - utrzymywała, że pliki mógł pobrać, a potem udostępnić jej były mąż lub dzieci. Sprawa trafiła do sądu, gdzie kobieta przegrała i została uznana w winną, za co miała zapłacić grzywnę w wysokości 220 tys. dolarów.

Odszkodowanie to kobieta miała wypłacić sześciu poszkodowanym wytwórniom: Capitol Records, Sony BMG Music, Arista Records, Interscope Records, Warner Bros. Records i UMG Recordings. Koncerny dowodziły, że Thomas-Rasset wymieniała się przez Internet muzyką i że udało jej się w ten sposób rozpowszechnić ponad 1700 kopii plików, postanowiły jednak skupić się "reprezentatywnej" próbce 24 nagrań.

Karać proporcjonalnie do szkód

Wyrok uchylony został we wrześniu 2008 r. Sędzia Michael Davis wyraził wówczas wątpliwość, czy udostępnienie utworów do pobrania przez Sieć samo w sobie stanowi naruszenie prawa. Wyraził też pogląd, że zgodnie z ustawą US Copyright Act i innymi ustawami pokrewnymi nielegalna dystrybucja może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy dochodzi do faktycznego rozpowszechniania muzyki. Zwykłe udostępnienie pliku nie jest równoznaczne z jego dystrybucją.

W czerwcu 2009 r. sprawa ponownie trafiła na wokandę - prawnicy wytwórni fonograficznych argumentowali, że kobieta umożliwiła dostęp do pirackiej muzyki milionom użytkowników Internetu i próbowała zatuszować sprawę. Argumentacja ta przekonała ławę przysięgłych, która uznała Thomas-Rasset winną świadomego naruszenia przepisów o ochronie praw autorskich. Wysokość zasądzonego przez sąd federalny odszkodowania dla wytwórni fonograficznych wyniosła 1,92 mln dolarów.

Prawnicy kobiety zapowiedzieli wówczas złożenie apelacji, powołując się na nieproporcjonalność kwoty odszkodowania do rzeczywistych szkód.

Odszkodowanie niższe, ale i tak dotkliwe

Niemal 2-milionową grzywnę zniósł ten sam sędzia, który już wcześniej zmniejszył Amerykance karę - Michael Davis z sądu okręgu Minnesota. Uznał on, że potrzeba odstraszania (od piractwa internetowego) nie może usprawiedliwić kary w tej wysokości za kradzież i nielegalną dystrybucję 24 piosenek, płynące wyłącznie z chęci uzyskania muzyki za darmo. Sędzia Davis wyznaczył nową wysokość kary - 54 tys. dolarów (2250 USD za plik) - która w jego rozumieniu również jest znacząca i dotkliwa. Zabronił też Thomas-Rasset ponownego naruszania praw autorskich oraz nakazał usunięcie wszelkich materiałów, jakie uzyskała w sposób nieuprawniony.

Wydaje się więc, że przemysł nagraniowy nie ma powodów do niezadowolenia - sędzia Davis utrzymał w mocy decyzję ławy przysięgłych, że doszło do świadomego naruszenia praw autorskich. Do zmiany kwalifikacji czynu zatem nie doszło. Kara 2 milionów dolarów była zaś niemożliwa do zapłacenia dla niezamożnej, samotnie wychowującej dzieci kobiety.

Organizacja musi teraz szybko zdecydować, czy zgadza się na zmniejszoną wysokość grzywny czy też woli wnieść o ponowne rozpatrzenie sprawy. Jak donosi serwis Cnet, powołując się na własne źródła, władze największych wytwórni fonograficznych chciałyby uniknąć dalszego zaangażowania w tę sprawę.