Tydzień z Internet Standard

Panika na giełdach Europy i Ameryki skłoniła prezydnta Busha do wyrażenia niepokoju o stan amerykańskiej gospodarki. Czy prezydencka troska może zatrzymać spowolnienie wzrostu gospodarczego?

Wprawdzie prezydenta Stanów Zjednoczonych nazywa się najważniejszym człowiekiem na świecie, ale nawet on nie powstrzyma nieuchronnych prawideł ekonomii: wzrost – spowolnienie – stagnacja – recesja – wzrost. Te prawidła nie podobały się już dawno i niektórzy, tak jak Marks i Engels, próbowali „coś z tym zrobić”. Jak wiemy, lepiej by było, gdyby swoje wysiłki intelektualne skierowali w inną stronę. Cykl gospodarczy odgrywa swoją rolę, której nic nie zastąpi.

Wydaje się, że światowa gospodarka wchodzi właśnie w fazę „inwentaryzacji zasobów”, „likwidacji zbędnego i nieproduktywnego majątku” i chwili oddechu po szaleńczych latach 90-tych. Będzie to trudne i bolesne dla wielu, spowoduje niejedną indywidualną tragedię. Nikt jednak nie wymyślił do tej pory lepszego sposobu przywrócenia rozwojowi ekonomicznemu właściwego wymiaru.

Pojawiają się głosy, że to w ogóle nieprawda, gospodarka ciągle znajduje się w fazie wielkiego cyklu wzrostowego i zaraz dostrzeżemy tego objawy. Nawet jeżeli tak jest, to naturalna faza korekty w takim cyklu może trwać lata. Poza tym, czy możemy mieć pewność, że teorie ekonomiczne ukute na początku XX wieku muszą we wszystkich szczegółach odpowiadać współczesnym warunkom? Skąd możemy mieć pewność, że dzisiaj wielki cykl trwa kilkadziesiąt lat, a nie kilkanaście? Rozwój komunikacji i przesyłu informacji spowodował, że teraz wszystko dzieje się szybciej. Dlaczego gospodarka miała by być na to niewrażliwa? Ekonomistom całe lata zajmie zbieranie danych i rewizja starych teorii. Tymczasem świat wciąż przyspiesza. Czy wnioski z ich badań będą aktualne, kiedy będą mieli dostatetcznie dużo informacji, aby je wyciągać?

To, że gospodarka co najmniej zwalnia, wiemy już na pewno. Sprzedaje się coraz mniej towarów i powierzchni reklamowej w Internecie, telefonów komórkowych, procesorów, routerów i serwerów. Oczywiście to wszystko produkty jedynie sektora TMT, ale czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że jest on najważniejszy? Nawet jeżeli kursy akcji firm teleinformatycznych lecą na łeb na szyję, to jest to tylko lokalny dołek w notowaniach i drobiazg w porównaniu z faktem, że dokonała się rewolucja społeczna i ekonomiczna pod nazwą: powstawanie społeczeństwa informacyjnego. W tej sytuacji to nie przemysł wydobywczy, samochodowy czy wydawniczy będzie nadawał ton światowej ekonomice, chociaż naturalnie zachowa należną mu rolę. Fortuny nowych Rockefellerów, Du Pontów, Turnerów, Trumpów będą wyrastały z Internetu, telekomunikacji, komputerów i wszystkiego co jest z tym związane.

Dlatego nie ma powodu wątpić, że recesja w tym sektorze może pociągnąć za sobą całą światową gospodarkę. Choćby przez spowodowanie potężnej bessy na giełdach, które są zwornikiem finansów w skali globalnej.

Do czego wstępem może być krach giełdowy wiemy dobrze. Po Czarnym Piątku w 1929 r. światowa gospodarka potrzebowała 4-5 lat, żeby wyjść na prostą. Polska przez półtora roku otrząsała się ze skutków azjatyckiej a potem rosyjskiej „grypy”. Może to były meteory, wróżące pojawienie się „gospodarczej komety”, która zrobi wielkie bum?!

Nawet jeżeli tak się stanie, nie martwmy się zanadto – po krachu znów nieuchronnie nadejdzie faza wzrostowa.