Tydzień z Internet Standard

Świąteczna szynka może nie przejść przez gardło Janowi Kułakowskiemu. Polsce grozi wznowienie rozmów z Unią w jednej z kluczowych dziedzin. Wszystkiemu winna, jak zwykle, TP S.A.

Jak donosi dzisiejsza Rzeczpospolita, Unia Europejska wystąpiła z listą zarzutów odnośnie polskiego rynku telekomunikacyjnego i pytaniem: "dlaczego ktoś czegoś z tym nie zrobi". W przeciwnym razie grozi polskim dyplomatom dodatkowa runda przy negocjacyjnym stoliku. Faktycznie winny sytuacji jest nie tyle krajowy monopolista telekomunikacyjny, co nasze polityczno-ekonomiczne uwarunkowania, które od 10 lat nie pozwalają dyskretnie przetrącić mu nogi, ku radości konkurencji i klientów. Telekomunikacja Polska od lat z powodzeniem broni swojej pozycji, a wspierający ją politycy szermują hasłem o obronie rodzimego rynku i polskich firm. Budowana przez dziesiątki lat pozycja TP S.A. jest taka, że nie udaje się jej, jak na razie, podważyć największym światowym potęgom telekomunikacyjnym.

Trudno wątpić, że ostatnie dąsy Komisji Europejskiej, to chęć wsparcia tych słabowitych gigantów w Polsce - jednym z ostatnich ważnych rynków w regionie, w którym zachodni operatorzy nie zdobyli znaczącej pozycji w dziedzinie telefonii stacjonarnej.

Europejskie telekomy przysparzają ostatnio władzom Unii wiele troski. Są zadłużone na setki miliardów USD, czekają je gigantyczne wydatki na budowę sieci UMTS, a nikt nie jest w stanie stwierdzić kiedy te inwestycje się zwrócą. Ich perspektywa jest tak długa, a rozwój technologii tak szybki, że telefonia czwartej generacji może zdusić "niedorostka" UMTS. Nasuwa się analogia z wdrażaniem procesora Pentium II - jak długo on właściwie stanowił standard?

Taki standard w dziedzinie telefonii komórkowej długo dyktowała Europa, ale powoli zaczyna się jej on wymykać z rąk. Stąd rozpaczliwe posunięcia Komisji Europejskiej, aby wspomóc ledwie dyszące telekomy, które tracą czołową pozycję na świecie. Stąd różnego rodzaju gremia pod egidą Unii, inicjatywy, wspólne projekty, deklaracje współdziałania, żeby zapewnić gigantycznym inwestycjom telekomów rentowność.

Zbieżność w czasie z wysunięciem zarzutów pod adresem polskiego rynku telekomunikacyjnego wydaje się nieprzypadkowa. W jakimś ułamkowym procencie Unia chce poprawić sytuację France Telecom czy British Telecommunications kosztem Telekomunikacji Polskiej. Nasuwa się refleksja, że nie trzeba było zarzynać swoich firm wysokością opłat za koncesje 3G. Śmiesznie brzmi dzisiejszy passus z Rzeczpospolitej: "KE obawia się też, że opłaty pobierane przez państwo [polskie - przp. aut.] za użytkowanie częstotliwości daleko wykraczają poza koszta administracyjne związane z gospodarowaniem nimi przez władze publiczne". Czy utrzymanie niemieckiego Reg TP kosztuje 60 mld USD? Czy też władze niemieckie chciały zapewnić mu finansowanie na najbliższe 100 lat?

Pełna hipokryzji retoryka przedstawicieli Komisji to jedna sprawa, a interesy polskich konsumentów to druga. Tutaj powinni wielkim głosem wspierać unijne zarzuty i nie dać sobie zamydlać oczu szowinistycznymi hasłami. Tak się jakoś dziwnie składa, że własny kapitalista strzyże równie chętnie, co obcy. A jeżeli kapitalista świadczy usługi, bez których trudno się obejść, to jedyny bat na niego to inny kapitalista. Ponieważ nasze tak zwane elity dosyć zgodnie utrzymują kurs "na Unię", to być może stanowcza postawa brukselskich bonzów zmusi polskich polityków do podcięcia skrzydeł TP S.A. Amen.