Tydzień z Internet Standard

W inkubatorze e-Katalyst „wykluł” się serwis, który dla użytkowników wynajduje potrzebne im towary i usługi.

Rzecz jest warta wzmianki ponieważ sprawa stworzenia narzędzi do przeszukiwania gigantycznych zasobów Sieci i oferty coraz liczniejszych firm internetowych zaprząta największe firmy software’owe i hardware’owe na świecie. Ich plany wykraczają daleko poza ambicje polskiego serwisu, ale też realizacja przedsięwzięć obliczona jest na lata. Idea jest jednak ta sama: w Sieci trudno się już połapać i trzeba coś z tym zrobić, zarabiając przy okazji.

Wyszukiwarki i katalogi internetowe powoli przestają wystarczać do orientacji w Internecie. Wynik wyszukiwania czy też zasoby kategorii w katalogach są takie, że odechciewa się sprawdzania kolejnych linków po najwyżej dziesięciu minutach. A i tak największe i najlepsze narzędzia do przeszukiwani Sieci obejmują najwyżej 25-30% ich zawartości.

Nowe rozwiązania w tej dziedzinie skierowane są przede wszystkim w kierunku handlu elektronicznego, ponieważ idąc „wirtualną aleją” coraz częściej się zastanawiamy (no może nie my, ale Amerykanie na pewno), do którego sklepu wejść. Czasem też pojawia się refleksja, czy nie warto skręcić w jakąś boczną uliczkę, bo tam jest wyprzedaż, albo wyspecjalizowany sklep z miotłami, a my szukamy prezentu dla teściowej.

Nowe systemy wyszukiwawcze mają za zadanie w tym pomóc, a nawet więcej, kompleksowo rozwiązać problem pod nazwą „urodziny teściowej”. Wpisanie takiego hasła w odpowiednim narzędziu i podanie pewnej ilości dodatkowych informacji spowoduje, że otrzymamy nie tylko adres sklepu z miotłami, ale także lokalizację, jeżeli po miotłę udamy się osobiście (tak ważnego przedmiotu nie można zdać na niepewność handlu internetowego) oraz plan dojazdu. Potem listę połączeń kolejowych, ponieważ teściowa mieszka oczywiście na drugim końcu kraju i prognozę pogody na najbliższe dni (oczywiście będzie lało). Jeżeli dzieci nie przepadają za babunią, to system podpowie możliwości zorganizowania opieki nad nimi na czas upojnej wizyty. Już dojeżdżając na miejsce natomiast dostaniemy na komórkę informację, że w poleconej kwiaciarni, w której chcemy kupić kaktusa, jest remont, ale najbliższa otwarta jest zaledwie dwie przecznice dalej. Dzięki temu wizyta minie bezproblemowo i co najważniejsze – szybko. Właściciele wyszukiwarek i oprogramowania do nich zarobią na każdej transkacji.

Taką mniej więcej wizję roztaczał przede mnę przedstawiciel jednej z największych na świecie firm IT, chociaż na nieco innym przykładzie. Firma ta przygotowuje rodzaj języka opisującego zawartość Sieci, dzięki czemu łatwiej będzie można skorzystać z jej zasobów. Chociaż takie projekty są teraz niedochodowe i długoterminowe, to już teraz konkurencja na tym polu jest dosyć duża. Prawdopodobnie znowu będziemy świadkami narodzin 10 standardów i walki pomiędzy nimi.

Jak doskonałe by nie były opracowywane narzędzia, to trudno podejrzewać, że poradzą sobie z całym Internetem. Po pierwsze: wydaje się to niemożliwe technicznie; po drugie: zaprzecza idei. Klient nie potrzebuje dostać 97 adresów sklepu z miotłami i 186 adresów kwiaciarni wraz z porównaniem cen. Jak kochana nie byłaby teściowa, nikt nie spędzi dwóch dni, aby przeanalizować możliwość sprawienia jej niespodzianki. Zatem część analityczną musiałyby wykonać za internautę systemy, albo też, co bardziej prawdopodobne, oferować towary i usługi, jakiejś grupy „zrzeszonych” podmiotów. Na jakiej zasadzie, trudno teraz dociec. Kto więcej zapłaci za umieszczenie usługi w ofercie (Amazon pobiera już takie opłaty od wydawców)? Kto ma bogatszą i bardziej kompleksową ofertę rozwiązania „problemu”? Czy utworzą się wielkie koncerny oferujące wszystko co można zaoferować? Czy też agencje koordynujące wybór oferty wyspecjalizowanych firm? I w końcu pytanie jak z „Ziemi obiecanej”: co na tym można zarobić? Zobaczymy za dziesięć lat. W między czasie obserwujmy jak rozwija się dziecko e-Katalysta i jego rówieśnicy „z tego samego przedszkola”, których pewnie niebawem ujrzymy.