Tydzień z IS

British Telecom podjęło próbę zdyskontowania rzekomych praw do technologii hipertekstu.

Nie dalej jak pół roku temu archwiści brytyjskiego koncernu telekomunikacyjnego odkryli w swoich aktach patent na hipertekst z 1976 r., opracowany w czasach gdy nie było jeszcze British Telecom tylko General Post Office. Można się domyslać, że w ciągu tych sześciu miesięcy dokumenty badał sztab prawników, zastanawiających się co można na nich wygrać. Najwyraźniej doszli do wniosku, że coś można, ponieważ wezwali 18 amerykańskich dostawców usług internetowych, aby opłacili wykorzystywanie hipertekstu i złożyli wniosek do amerykańskiego sądu o ochronę swojej własności intelektualnej.

Prawnicy BT zaatakowali w USA ponieważ patent został tam zarejestrowany w 1986 r. i jeszcze nie wygasł; nastąpi to w 2006 r. BT ma więc sześć lat, aby coś wytargować od amerykańskich koncernów. Nie bez znaczenia jest także kultura prawna Stanów Zjednoczonych i ich dbałość o poszanowanie praw autorskich. USA są przecież krajem najbardziej “okradanym” pod tym względem przez resztę świata i amerykańskim sędziom nie będzie zręcznie zbagatelizować dobrze przygotowanych materiałów dowodowych w takiej sprawie.

Trudno przewidzieć jak z tego wybrną, tym bardziej, że sprawa ma posmak nie tylko sporu w świecie wielkiego biznesu. Chodzi przecież o technologię, dzięki której powstał World Wide Web - dzisiaj synonim Internetu. Pośród internautów “zagotuje się”, jeżeli ktoś spróbuje zawłaszczyć fundamenty ich świata. Jego niczym nie skrępowana, anarchistyczna wolność powoli odchodzi w przeszłość, także zapaleni użytkownicy sieci są teraz na jej punkcie szczególnie uczuleni. Biada każdemu, kto wyciąga po nią rękę, czy to rządom, czy wielkim korporacjom. Pouczająca jest historia Microsoftu, któremu zaniepokojona konkurencja umiejętnie przyprawiła “gębę” e-dyktatora i monopolisty, który może zawłaszczyć Sieć i czerpać z niej zyski. Nie ma wątpliwości, że atmosfera w USA wokół procesu Microsoftu przed sądem antymonopolowym miała ogromne znaczenie dla decyzji sądu – jak pamiętamy niekorzystnej dla giganta z Redmond.

Dziwne, że BT nie bierze tego faktu pod uwagę i samo prowokuje providerów do kampanii antyreklamy, której zagrożeni Amerykanie nie omieszkają rozpętać. Jednocześnie pojawią się dowody, że to wcale nie BT opracowało hipertekst tylko ktoś inny, wcześniej, gdzie indziej albo w tym samym czasie niezależnie. Za oficjalnego wynalazcę uchodzi przecież Brytyjczyk Tim Berners-Lee który to ogłosił pod koniec lat 80-tych, ale różne projekty technologii hipertekstu powstawały od końca lat 60-tych.

I po co BT cała ta afera? Być może doszło ono do wniosku, że przekona sąd do swoich argumentów, zdąży przed 2006 r. i wymusi na amerykańskich firmach ISP sowicie opłaconą ugodę. BT tonie w długach, których przysporzyła mu rynkowa ekspansja (szczególnie opłaty za licencje na UMTS) i najwyraźniej “żadnym groszem nie pogardzi”. Jeżeli jednak z drugiej zdobędzie renomę chciwca bez skrupułów i szacunku dla “dobra powszechnego” (za jakie można uznać takie technologie jak hipertekst), to internauci mu tego nie darują i koncern poniesie niepowetowane straty. Jak widać nie tylko politycy są krótkowzroczni. Tylko po co psuć ludziom krew przed świętami, czy nie można było poczekać z tym chociaż do nadchodzącego tysiąclecia?