Tydzień z IS

Jeszcze nikt nie złożył oferty przetargowej na UMTS, ale ministra łączności to nie martwi. Większym zmartwieniem dla resortu jest łącze światłowodowe, które Gazprom wraz z partnerami kładzie wzdłuż gazociągu.

Do końca czasu przewidzianego na złożenie ofert w przetargu na UMTS w Polsce zostało tylko niecałe dwa tygodnie. Jak powiedział w piątek minister łączności Tomasz Szyszko, jeszcze nikt oferty nie złożył. Złożono natomiast już trzy rezygnacje – polska Netia, Hutchinson z Hongkongu i kanadyjski TIW wycofały się z przetargu po zapoznaniu się z dokumentacją. Polscy operatorzy w dalszym ciągu nie wypowiedzieli swojego ostatniego zdania, choć zdążyli już zgłosić wiele krytycznych uwag do przedstawionych warunków. Łącznie dokumentację zakupiło 19 firm, w tym kilka kancelarii prawniczych. W sytuacji, gdy wycofało trzech niemal pewnych kandydatów do przetargu, a pozostali zachowują wstrzemięźliwość, coraz więcej obserwatorów zastanawia się, czy resort sprzeda pięć zaplanowanych koncesji. Nastroje podgrzała wiadomość ze Szwajcarii – tam przełożono do grudnia podobny przetarg. Powód? Brak chętnych. W ciągu jednego dnia z aukcji wycofało się pięć podmiotów, a dwa dni później dwóch innych postanowiło się połączyć. W ten sposób na polu bitwy zostało tylko czterech chętnych na cztery koncesje – i pomysł na aukcję okazał się niewypałem. Teraz władze Szwajcarii zastanawiają się nad nowymi warunkami. Przykład ten pokazuje dobitnie, że wśród firm telekomunikacyjnych nie ma już chęci zdobycia licencji za wszelką cenę, co było widoczne jeszcze na początku wakacji.

Minister Szyszko jednak nadal wierzy, że warunki są atrakcyjne i wyda się pięć zaplanowanych koncesji – fiaska przetargu w ogóle nie bierze pod uwagę. Nieco bardziej ostrożny jest rząd – w założeniach budżetu na przyszły rok... nie są przewidziane wpływy z opłat koncesyjnych. „Nie ma planów awaryjnych. Uważamy, że przetarg się uda” – napisał Tomasz Szyszko podczas piątkowego chatu z gośćmi Interii.

Będąc spokojnym o przyszłość telefonii komórkowej, minister postanowił zbadać sprawę łącza światłowodowego, które zostało położone wzdłuż gazociągu jamalskiego. Po artykułach „Gazety Wyborczej” twierdzących, że łącze to jest nielegalne, a wręcz szkodliwe dla polskiej gospodarki, postanowiono powołać specjalny zespół. Ciekawe, że informacje podane przez gazetę nie były żadną sensacją. Szeptel bowiem już pod koniec września informował o podpisanej umowie z firmą zarządzającą tym łączem. O całej sprawie resort łączności wypowiadał się natomiast pod koniec października. Wówczas Przemysław Sypniewski powiedział mi, że dla resortu to łącze... nie istnieje, ponieważ nie zostało w żaden sposób zgłoszone. Prezes Szeptela Michał Skolimowski z kolei powiedział nam, że położenie łącz przez firmy energetyczne jest zupełnie normalną praktyką. Tak samo normalne jest ich dzierżawienie później firmom telekomunikacyjnym posiadającym koncesje na transmisję danych – robią tak w Polsce m.in. zakłady energetyczne oraz Polskie Koleje Państwowe. I nikogo nie dziwi, że te firmy nie świadczą usług internetowych, choć na tym zarabiają. Teza, że Polska nie zarobi na transmisji danych „gazociągowym łączem” jest z kolei absurdalna bowiem firma nim zarządzająca należy w 52 proc. do krajowego kapitału – 48 procent ma Skarb Państwa (przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo), a 4 procent należy do Gaz Trading (firmy Aleksandra Gudzowatego, obywatela RP).

Łącza jeszcze w całości nie ma, ale jest zamieszanie. Przetargu na UMTS być może nie będzie, albo odbędzie się on nie po myśli kierownictwa resortu łączności – to jednak nie wywołuje żadnego zmartwienia. Wciąż nie jest rozstrzygnięty spór Netii z TP S.A. w sprawie rozliczeń międzyoperatorskich – ale to też nikogo (oprócz Netii) nie martwi. Ale nowoczesny światłowodowy kabel łączący Polskę z sąsiednimi krajami – to już poważny kłopot. Ale dla kogo?