Telewizja internetowa - the next big thing? - wywiad z Marcinem Perym

Czyli podobnie jak w przypadku radia internetowego potrzeba nam nowego standardu badania popularności telewizji internetowych?

Oczywiście. Potrzebujemy standardu badań telewizji internetowych. Powinien on pomagać rozmawiać z reklamodawcami i pokazywać telewizje internetowe jako równoprawne medium reklamowe. Dlatego najważniejszym wskaźnikiem powinien być wskaźnik analogiczny do tego, jakiego używa się w przypadku telewizji tradycyjnych: czas, jaki internauta poświęca na oglądanie materiałów w telewizji internetowej. Posługując się czasem (udziałem czasu), będziemy dysponować podobnymi argumentami w rozmowach z reklamodawcami jak nadawcy telewizji tradycyjnych i co najważniejsze - będziemy mogli walczyć o te same pieniądze reklamowe.

Najważniejsze jest to, że budowa takiego standardu teoretycznie nie jest trudna - wymaga jedynie dobrej woli ze strony firm, które prowadzą największe telewizje internetowe w Polsce. Wszyscy posiadamy bowiem dane o liczbie przesłanych strumieni, średniej liczbie użytkowników dziennie, średnim dziennym czasie spędzanym przez internautów na oglądaniu materiałów wideo. Pozostaje jedynie zgodzić się co do definicji i przyjąć ogólne zasady audytu i zasad prezentacji wskaźników i można rozpocząć prezentację wyników analogicznie do wyników oglądalności telewizji tradycyjnych.

Podczas przygotowywania prezentacji na Forum IAB 2009, zwróciłem się z prośbą do Onetu, Wirtualnej Polski, Interii i Agory o wzajemną wymianę informacji. Zgodziła się jedynie Agora, dlatego w prezentacji musiałem częściowo użyć własnych estymacji (wykonanych na podstawie publicznie dostępnych informacji oraz wiedzy i doświadczenia badawczego). Chcę wierzyć, że przyczyną braku zgody był jedynie brak czasu i w przyszłości uda nam się uzgodnić zasady publikacji wyników oglądalności wszystkich telewizji internetowych. Liczę również na otwartość PBI w tej sprawie i deklaruję chęć włączenia się w prace budowania standardu pomiaru telewizji internetowych. Po za tym, jako klient badania, który płaci za wyniki, mam prawo oczekiwać, że będą one użyteczne dla medium, które reprezentuję. A to - powtórzę jeszcze raz - będzie spełnione jedynie wówczas, gdy będzie można łatwo porównywać wyniki telewizji tradycyjnych z telewizjami internetowymi.

A może zależy Panu na posługiwaniu się takim typem danych - bo wypadają one wyjątkowo dobrze dla ipla?

Fakt, że ipla wypada w takiej analizie rewelacyjnie, jest dla mnie powodem do dumy i satysfakcji. Byłoby hipokryzją, gdybym twierdził, że tego nie widzę i nie biorę pod uwagę. Jednakże prawdziwa przyczyna, dla której apeluję o posługiwanie się wskaźnikiem czasu w badaniu telewizji internetowych, jest bardziej fundamentalna. Uważam, że strategicznym interesem branży telewizji internetowych jest konkurowanie z budżetami reklamowymi telewizji tradycyjnych. Jest to możliwe tylko wówczas, jeżeli zaczniemy mówić tym samym językiem jak telewizje tradycyjne, a one posługują się dwoma wskaźnikami: udziałem czasu i zasięgiem, z czego pierwszy jest ważniejszy, bo niemalże liniowo przekłada się na uzyskiwane przychody reklamowe.

Jakie wg Pana są największe bariery rozwoju telewizji internetowej w Polsce?

Pierwsza bariera to ograniczenia infrastruktury teleinformatycznej. Natknęliśmy się na nie np. podczas rekordowej pod względem oglądalności relacji na żywo walki bokserskiej Adamek - Gołota, kiedy to część internautów nie mogła połączyć się z naszymi serwerami. W pewnym momencie zaobserwowaliśmy, że przestała nam przyrastać liczba użytkowników obsługiwanych przez nasze serwery. Weźmy pod uwagę następujący - skądinąd prawdziwy - przykład. Jeden z większych operatorów telewizji kablowej w Warszawie ma połączenie z internetem o przepustowości 1 Gbps. W ramach sieci tego operatora przepustowości dla poszczególnych internautów są oczywiście większe, ale sumaryczny ruch wszystkich klientów tego operatora nie może być większy niż 1 Gbps, bo takie są ograniczenia infastruktury tego operatora. To oznacza, że np. jeżeli w tym samym momencie 1000 internautów zaczyna korzystać z telewizji internetowej oglądając strumień o jakości 1Mbps, to wysycają oni całe dostępne łącze uniemożliwiając korzystanie z sieci innym klientom tego operatora. To jest poważny problem, który jest od nas niezależny i który musimy rozwiązać wspólnie z operatorami. Przy każdej z ostatnich transmisji sportowych (m. in. mistrzostwa siatkówki mężczyzn i kobiet), kiedy pokonywaliśmy kolejne rekordy w liczbie użytkowników, problem ten nie objawił się aż w takim stopniu. Jednak podczas "Walki stulecia", kiedy transmitowaliśmy ponad 30 tys. strumieni jednocześnie, okazało się, że zwiększanie infrastruktury po naszej stronie nie przekłada się liniowo na wzrost obsługiwanej liczby użytkowników, właśnie ze względu na problemy infrastrukturalne operatorów lokalnych.

Drugim problemem jest pozyskiwanie praw do transmisji online. Dużo osób pyta nas, dlaczego w ipla nie ma np. transmisji Formuły 1 lub wszystkich odcinków ich ulubionego amerykańskiego serialu. To nie jest tak, że mając relacje biznesowe z producentami bądź dystrybutorami, możemy automatycznie wszystkie materiały emitowane w telewizji Polsat przenieść do internetu.

Telewizja tradycyjna i telewizja internetowa to są oddzielne pola eksploatacji praw do treści wideo. Chcąc udostępnić treści w ipla musimy negocjować nowe i renegocjować istniejące kontrakty, a to jest bardzo trudne, gdyż niektórzy producenci lub ich przedstawiciele po prostu boją się internetu i absolutnie nie chcą o nim słyszeć. Proszę nam wierzyć, że gdybyśmy tylko mogli, to udostępnilibyśmy użytkownikom ipla transmisje z wyścigów F1. Jednak właściciel F1 w ogóle nie chce na razie o tym słyszeć i w tym przypadku ograniczenia transmisji on-line dotyczą nie tylko Polski, ale większości krajów.

Dziękuję za rozmowę