Tajne trójporozumienie

I w tym momencie zaczyna się bałagan z datami. W uchwalanym niemalże w tym samym czasie, w którym negocjowano sprzedaż TP SA Prawie telekomunikacyjnym wprowadzono zapis, który uniemożliwiał wydanie jakichkolwiek koncesji telekomunikacyjnych w 2001 r. W związku z tym niedopatrzeniem przetarg na UMTS organizowano w ogromnym pośpiechu. Z powodu błędów w jego przygotowaniu i zmieniających się w trakcie jego realizacji zasad oraz dzięki udanemu lobbingowi polskich operatorów telefonii komórkowe, żaden z zagranicznych operatorów nie zdecydował się na udział w przetargu. Ostatecznie został on unieważniony, a koncesje przyznano Erze, Polkomtelowi i oczywiście należącemu do TP SA i France Telecom - Centertelowi. Mniej operatorów na rynku to większe dla nich zyski. Z drugiej strony zamiast planowanych pierwotnie wpływów ze sprzedaży koncesji w wysokości 3,2-,38 mld euro państwową kasę zasilą w sumie niecałe 2 mld euro.

Aneks gwarantuje też TP SA monopol do 2003 r. w najbardziej dochodowej łączności międzynarodowej. Gwarancje jej dotyczące znalazły się już wprawdzie w uchwale rządu z marca ub.r., ale wówczas chodziło o zapewnienie operatorowi zysków, które mógłby przeznaczyć na inwestycje na mało atrakcyjnych terenach wiejskich. „Po prywatyzacji TP SA zmniejszyła inwestycje na tych obszarach. Porozumienie gwarantuje jedynie jednostronną ochronę monopolu TP SA, nie żądając nic w zamian. Oznacza to, że sprzedano nie tyle TP SA, ile cały rynek telekomunikacyjny, godząc się, świadomie lub nieświadomie, na utrzymanie fatalnego stanu telefonizacji z oczywistymi negatywnymi konsekwencjami dla całej gospodarki” – uważa jeden z naszych rozmówców.

Na "Porozumieniu" widnieje data 25 lipca 2000 r., identyczna jak na "Umowie o sprzedaży akcji TP SA". Wynika z tego, że tego samego dnia podpisano pakiet umów, które musiały być negocjowane znacznie wcześniej. Jedną z pozycji tajnego aneksu są stawki rozliczeniowe między operatorami.

Zgodnie z decyzją rządu Minister Łączności miał ogłosić te stawki na koniec maja 2000 r., tego jednak nie uczynił. „Zwłoka rodzi podejrzenie, iż negocjacje z France Telecom w tej sprawie nie były jeszcze zakończone i minister zwlekał z ogłoszeniem stawek do zakończenia rozmów” – twierdzą nasi informatorzy. Potwierdzeniem tezy, iż tekst "Porozumienia" został wynegocjowany wcześniej, jest fakt, że powołuje się w nim na „Ustawę za dnia 2 maja 2000 r. - Prawo telekomunikacyjne". Tymczasem faktycznie Prawo telekomunikacyjne stanowi ustawa z dnia 21 lipca 2000 r., czyli uchwalona na 4 dni przed podpisaniem umowy sprzedaży. Autorzy aneksu użyli określenia "ustawa z dnia 12 maja 2000 r.", ponieważ przygotowywali je w okresie przejściowym.

Ze stawkami rozliczeniowymi wiąże się kolejna historia. Pod koniec czerwca minister Tomasz Szyszko ustalił tzw. opłatę za deficyt dostępu lokalnego. Ponoszą ją operatorzy międzymiastowi na rzecz TP SA za każde rozpoczęcie i zakończenie rozmowy między ich siecią a siecią monopolisty. W aneksie minister Tomasz Szyszko zobowiązał się do utrzymania stawek na tym samym poziomie przez rok, czyli do lipca br.

„W tym kontekście prowadzone w ub.r. przez ministra łączności postępowania arbitrażowe niezależnych operatorów międzystrefowych Netia 1 i NOM przeciw TP SA, rozstrzygnięte dopiero w końcu roku, było niepotrzebne i długotrwałe, ponieważ już od lipca wiadomo było, jakie stawki ustalono przy sprzedaży Telekomunikacji. Operatorzy wnioskowali o niższe stawki m.in. w związku ze zmianą warunków rynkowych. Minister nie mógł też uwzględnić opinii prezesa UOKiK, który sugerował obniżenie stawki dopłaty z tytułu deficytu dostępu z ustalonych 5 do maksymalnie 4 gr. Jednak do lipca nic zmienić nie można. A i później nie będzie to łatwe. W świetle nowego Prawa telekomunikacyjnego ani Minister Łączności, ani Prezes URT nie mają podstawy prawnej do jakiegokolwiek ogłaszania zalecanych stawek rozliczeniowych. Tak więc wpisana do porozumienia data obowiązywania stawek ustalonych w roku ubiegłym (do 1 lipca 2001r.) stała się datą bezterminową. Stawki można byłoby zmienić jedynie ponownie negocjując umowy z TP SA. Gdyby po trzech miesiącach negocjacji nie doszło do porozumienia, należałoby wystąpić z wnioskiem do Prezesa URT o ustalenie nowych stawek w drodze arbitrażu. Oznacza to w praktyce, że zmiana stawek ustalonych przez ministra w połowie ub.r. może nastąpić najwcześniej dopiero pod koniec roku 2001. To oczywiście jest korzystne dla TP SA.

Wiadomo że gdy chce się cokolwiek sprzedać, walczy się o jak najwyższą cenę. Nabywca też chce osiągnąć najwięcej korzyści. Ale w przypadku takiej dziedziny, jak telekomunikacja, ważny jest również rozwój całego rynku i korzyści dla klientów. W „Porozumieniu regulacyjnym” tych dwóch ostatnich aspektów nie wzięto pod uwagę.