Szukajcie, żeby Was znaleźli

Książek o marketingu pióra polskich autorów unikam jak ognia z jednego powodu: z reguły są to nadęte nudziarstwa, przekarmione cytatami z nieważnych zagranicznych publikacji i pozbawione własnego pomysłu na trwanie na półce.

Książek o marketingu pióra polskich autorów unikam jak ognia z jednego powodu: z reguły są to nadęte nudziarstwa, przekarmione cytatami z nieważnych zagranicznych publikacji i pozbawione własnego pomysłu na trwanie na półce.

Tłumaczę sobie, że jeśli już ktoś zdołał taką książkę popełnić i nie umrzeć przy tym z nudów, to zapewne przyświecał mu jakiś zbożny cel, może na przykład pragnienie zdobycia literek hab. przed tytułem doktorskim i tym sposobem wdrapanie się na półkę, na której mówić mu będą "panie profesorze". Kontakty z takimi książkami załatwiam szybko w księgarni, szybciej odkładając je na półkę, niż trwa przeczytanie tytułu.

Książka "Marketing internetowy w wyszukiwarkach" autorstwa Tomasza Frontczaka - poznańskiego uczonego, nie budzi takich odruchów. Co więcej, jest rzetelnie skonstruowanym podręcznikiem dla ludzi, którzy używają Internetu do życia codziennego w marketingu i wiedzą, że już pora położyć nacisk na obecność produktu w Internecie, jednak nie są specjalistami od marketingu internetowego. Prowadzenie działań marketingowych w sieci jest dzisiaj taką samą oczywistością jak niegdyś drukowanie ulotek. Nagromadzenie możliwości działań reklamowych w Internecie jest dziś równie duże, jak w świecie offline. Dlatego jest to cenny przewodnik po jednej z najbardziej efektywnych metod istnienia online, jaką bez wątpienia jest SEM - Search Engine Marketing.

Szukajcie, żeby Was znaleźli
Czytelnik jest spokojnie prowadzony od skrótów przez definicje, mity i instrukcje "jak to się robi", tłumaczenie dlaczego, którędy i za ile. Autor wyjaśnia, jak działają wyszukiwarki, jaka jest najbardziej efektywna metoda likowania, aby zaprowadzić naszą stronę do wyszukiwarek, uczy, czym jest kod źródłowy stron www i jak go modyfikować, aby mechanizm indeksujący ich nie przeoczył. Co więcej, rozwiązuje dylematy ostatnich lat, typu "pisać czy nie pisać strony we flashu?". Dowiedzieć się można, co to są słowa kluczowe i co robią dla naszej strony, skąd wiadomo, które słowa są dobre, a które nie. Zawiera nawet rozdział, o co pytać w zapytaniu ofertowym firmy zajmujące się pozycjonowaniem stron w wyszukiwarkach i jak z nimi rozmawiać. Słowem: oszczędza mnóstwo czasu, który w przeciwnym razie zostałby przeznaczony na dyskusje ze wszystkimi, którym się wydaje, że wiedzą lepiej, lub chcą, żebyśmy tak myśleli.

Książka budzi moje uznanie i zajmuje poczesne miejsce na stercie głównej mojego biurka, co oznacza, że zaglądam do niej częściej niż do innych, leżących bliżej podłogi, bo w pracy szefa marketingu daje mi inspiracje, pomysły i władzę nad medium, które urosło ponad wszelkie oczekiwania, a w czasach mojej podstawowej edukacji marketingowej po prostu nie istniało. Pozwala mi też dyskutować z ludźmi zawodowo zajmującymi się komputerami i siecią, bronić poglądów i artykułować moje oczekiwania wobec prowadzonych w Internecie działań. Nie robię tego sama, ale potrafię ocenić pomysły przynoszone na moje biurko. A jak czegoś nie rozumiem, choć nie jestem blondynką, nie muszę pytać, mam przecież książkę.

"Marketing internetowy w wyszukiwarkach" jest napisany dobrze, systematycznie i rzetelnie, a przy tym nie obraża tych, którzy nie wiedzą. Aż chciałoby się zapytać, czy autor jest równie skuteczny w robieniu tego, o czym pisze z takim znawstwem i przekonaniem. Sądząc po sposobie, w jaki promuje własną książkę, jest dobrym fachowcem od reklamy, a to w przypadku książki o marketingu już samo w sobie jest dobrą rekomendacją.

<hr>Tomasz Frontczak, "Marketing internetowy w wyszukiwarkach", wydawnictwo Helion 2006