Szczęśliwe numerki

"W efekcie jednej transakcji straciliśmy równowartość naszych trzymiesięcznych zysków" - mówi przedstawiciel jednego ze stołecznych sklepów w Sieci, zastrzegający anonimowość. Renata Gawkowska z PolCardu ripostuje natychmiast: "Oszustwa stanowiły

0,15% wszystkich zawartych transakcji.

Nie zaobserwowaliśmy żadnych reguł, jakimi kierują się osoby okradające sklepy internetowe. Może za pół roku będzie można więcej coś na ten temat powiedzieć". Dlatego tak naprawdę właściciele e-sklepów nie mają sposobu na zorientowanie się od razu, że padają próbą oszustwa. Trudno przewidzieć, czy oszust kupi jednorazowo dużą partię towaru, czy też płacąc jedną kartą zamówi kilka produktów o niższej wartości. Tu nie ma reguły.

Pierwsze umowy na autoryzację transakcji online PolCard podpisał na przełomie grudnia ub.r. i stycznia 2001 r. Ich liczba jednak nie rośnie lawinowo. "Mamy obecnie podpisanych 50-60 umów, negocjujemy kilkanaście następnych. To biznes, który dopiero zaczyna powstawać" - mówi Wojciech Zych. "Nasz największy klient osiąga obroty rzędu 50 tys. zł miesięcznie. Z reguły nie są to zbyt duże sumy" - podkreśla Renata Gawkowska.

Niewielkie obroty w handlu przez Internet oznaczają relatywnie niskie straty spowodowane kradzieżami dokonywanymi w Sieci. Z informacji, jakie uzyskaliśmy w Komendzie Głównej Policji, wynika jednak, że zdarzały się już przypadki, gdy autoryzowano transakcje o wartości 10-11 tys. zł. Należały one jednak do rzadkości. Jak twierdzą policjanci, zawsze też można podjąć próbę zweryfikowania zamawiającego, udając się pod podany adres odbiorcy przesyłki.

"Nie ma uniwersalnego sposobu na zapobieżenie oszustwu, choć jak na razie większość sprawców udawało nam się wykryć" - zapewnia komisarz Janusz Pijarczyk z Biura Koordynacji Służb Kryminalnych Komendy Głównej Policji. Zwraca uwagę na kilka schematów popełniania oszustw. Dostęp do takich danych, jak numery kart kredytowych i terminy ich ważności, często mają sprzedawcy. Jeśli są nieuczciwi, mogą tę wiedzę wykorzystać do niecnych celów.

Druga grupa to młodzież, która poznała numery kart, biorąc udział w grupach dyskusyjnych. Kilku nieletnich przestępców, dokonując transakcji na niewielkie kwoty rzędu 200-500 zł, może bezkarnie okradać swoje ofiary nawet kilkanaście miesięcy. Posiadacze kart bowiem przeglądając miesięczne wydruki transakcji przysłane przez bank najczęściej nie zwracają uwagi na "zakupy", jakie zrobili. Nie są zatem świadomi, iż padli ofiarą oszustwa, a młodzi przestępcy długo pozostają bezkarni. Dla banku takie transakcje też nie są podejrzane. Według Janusza Pijarczyka oszuści, dysponujący kilkoma numerami kart, w ciągu miesiąca mogli dokonać zakupów liczonych w tysiącach złotych. Wykrycie przestępstwa to pierwszy krok w walce z oszustami.

Znacznie trudniejsze i bardziej czasochłonne może się okazać zgromadzenie materiału dowodowego, szczególnie jeśli złodziej używa numerów kilku kart. Do sporadycznych należą przypadki napaści przez oszustów na przedstawiciela firmy dowożącej zamówiony towar we wskazane miejsce.

Koronkowego oszustwa dokonał pewien 17-letni warszawiak. Zarejestrował domenę z wyrazem "bank", po czym przekopiował na nią stronę WWW jednej z dużych instytucji finansowych łącznie z aktywnymi dowiązaniami.

Nie zapomniał o opcji sprawdzania stanu karty przez Sieć. Trzeba było jedynie podać jej numer i termin ważności. Znalazło się wielu chętnych do skorzystania z tej darmowej usługi, nikt oczywiście nie dowiedział się, jaki ma stan konta. Tym sposobem przestępca zainkasował kilka tysięcy złotych z kont naiwnych właścicieli kart. Zgubiła go chciwość, gdy zaczął robić coraz bardziej wartościowe zakupy. Tymczasem bank, zaalarmowany przez klientów skarżących się na dziwne operacje przeprowadzone na ich rachunkach, zorientował się, że ma do czynienia ze sprytnym oszustem, i zawiadomił policję. Nieletniego przestępcę zatrzymano w grudniu ub.r.

"Sklepy niekiedy próbują radzić sobie we własnym zakresie, przyjmując tylko zlecenia regulowane za zaliczeniem pocztowym. Większość dostarcza też zakupy tylko właścicielowi karty z pominięciem wysyłek na skrzynki pocztowe" - twierdzi Janusz Pijarczyk.

Pojawił się też nowy pomysł, polegający na wydawaniu przez banki oddzielnych kart przeznaczonych wyłącznie do zakupów w Sieci. Zasada ich działania byłaby podobna do kart telefonów komórkowych, działających w systemie pre-paid. Po wykorzystaniu limitu kartę tę trzeba byłoby uzupełnić nową kwotą w banku.