Student potrafi zarobić milion dolarów, jeśli głęboko wierzy w to, że można.

Milliondollarhomepage.com to pomysł na sprzedawanie reklam na piksele. Jak sól sprzedaje się na kilogramy, diamenty na karaty, a zboże na kwintale, tak reklamy sprzedaje się teraz na piksele. Alex Tew, 21-letni brytyjski student, założył stronę, która składa się z miliona pikseli, a każdy piksel można kupić za dolara. Genialnie proste.

Milliondollarhomepage.com to pomysł na sprzedawanie reklam na piksele. Jak sól sprzedaje się na kilogramy, diamenty na karaty, a zboże na kwintale, tak reklamy sprzedaje się teraz na piksele. Alex Tew, 21-letni brytyjski student, założył stronę, która składa się z miliona pikseli, a każdy piksel można kupić za dolara. Genialnie proste.

Proste też było finansowanie biznesu. Pierwszy tysiąc funtów to pieniądze zarobione w Tesco, kolejne 1500 pożyczone z banku Barklays na zupełnie inny portal, który miał się nazywać loginchillout.com. Tymczasem jednak student zmienił zdanie i postanowił zrezygnować z klimatów chilloutowych na rzecz twardego świata reklamowego. Za 50 funtów kupił domenę milliondollarhomepage.com.

I to jest połowa sukcesu. Druga połowa to marketing. Pierwsze sprzedane 500 pikseli pozwoliło studentowi zarobić na pierwszą inwestycję - press release. Inwestycja w wysokości 1000 dolarów wygenerowała 200.000 odwiedzających w ciągu trzech dni. Po dwóch kolejnych miesiącach student zatrudnił prawdziwego zawodowego rzecznika prasowego, który udał się w podróż po amerykańskich studiach telewizyjnych i redakcjach gazet. Jednym z głównych narzędzi promocyjnych był też blog, o którym rzecznik informował media.

W połowie grudnia 1000 pikseli został sprzedany na aukcji ebay za 38.000 dolarów. Ostatni kawałek wart 100.000 dolarów poszedł w styczniu 2006.

Sukces tej strony i fakt, że student dzięki niej, tak jak planował, zarobił na studia, jest przykładem na to, jakie efekty można osiągnąć, łącząc nowe media z mediami tradycyjnymi i delikatnym zwróceniem uwagi, jak owocnie można wykorzystać je, gdy działają wspólnie na rzecz jednego produktu. Nawiasem mówiąc, ostatnie wieści głoszą, że student zrezygnował z tradycyjnego systemu edukacji uniwersyteckiej.

Niezwykle pouczającym doświadczeniem są też odwiedziny na stronie milliondollarhomepage.com. Jest to zachwycający śmietnik reklamowy, zaprzeczenie hipokryzji mediów tradycyjnych, gdzie podstawowe treści są tak naprawdę jedynie oprawą do sprzedanych reklam, a przedmiotem zainteresowania wydawcy jest uszczęśliwienie reklamodawców odpowiednim parytetem pomiędzy tekstem i reklamą. Polski parytet 1 do 3 jest wciąż łagodny w stosunku do amerykańskiego 1 do 2.

Tymczasem milliondollarhomepage.com jest doprowadzeniem dyskusji o parytecie do kresu. Są tam wyłącznie reklamy - i to raczej małe. Ale dzięki temu jest ciekawie, bo każde poruszenie myszą otwiera nowe oferty, linki i często świetne strony internetowe, na które inaczej nigdy nie dałoby się trafić. Takie strony raczej się nie reklamują, bo nie mają za co. Mamy więc malarzy, którzy dzięki 100 pikselom zapraszają na własne strony, gdzie można obejrzeć (i kupić) całkiem dobre obrazy. Mamy hit ostatnich lat - forex i podróże na Kubę. Dzięki obniżeniu finansowej bariery do reklamowego świata weszły firmy, które nigdy dotąd nie wydały ani jednego dolara na reklamę, bo nie dawało się niczego za dolara kupić. A teraz można. I to tak naprawdę jest ważne. Ważne jest widoczne przesunięcie pomiędzy tradycyjnym schematem reklamowym: wielki producent - wielki reklamodawca - wielkie media tradycyjne, i schematem nowym, gdzie ludzie istnieją indywidualnie w jedynej naprawdę demokratycznej sferze komunikacji, jaką jest Internet, i stają się również podmiotami i graczami na rynku reklamowym.