Strzeżonego Pan Bóg strzeże

Przeczytali i szybko przenieśli się pod adres: www.akwarium.cp.pl/bb/erotyka.htm . "TVN po prostu dba o swoje interesy, a taki serwis, jak BigBrat.prv.pl, podważa ich wiarygodność, prezentując na swoich stronach dowody, że program Big Brother jest cenzurowany, a jego mieszkańcy i widzowie są obiektem wielkiej manipulacji" - ripostują właściciele serwisu BigBrat.prv.pl.

Mimo że - jak twierdzą specjaliści biegli w kodeksach - prawo jest po stronie TVN, twórcy witryn, którzy udostępnili wykradzione zdjęcia, pozostają i prawdopodobnie pozostaną bezkarni. Gdy tylko przypomni się im, że łamią obowiązujące przepisy, od razu podnoszą krzyk, że jest to próba odebrania im podstawowego prawa - prawa do internetowej wolności. Za słusznością roszczeń telewizji Mariusza Waltera przemawia ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Kto jej nie przestrzega, naraża się na grzywnę albo w skrajnych przypadkach na karę pozbawienia wolności do lat 5. Jednak, gdy sprawa dotyczy Internetu, najczęściej kończy się na straszeniu.

"Nie mogą nam nic zrobić. W najgorszym przypadku przeniesiemy na się darmowy serwer zlokalizowany w kraju, gdzie prawo jest bardziej liberalne. Niech się wtedy głowią, którego państwa prawo nas obowiązuje" - odgraża się Janusz, właściciel jednej z witryn erotycznych, który zamieścił nielegalne zdjęcia.

Z tego zdają sobie sprawę nawet poszkodowani. "Nie zatrzymamy fali rozprzestrzeniania się w Sieci tych materiałów. Z Internetem nie sposób wygrać" - trzeźwo ocenia sytuację Andrzej Sołtysik. W obliczu tak olbrzymiej przewagi, jaką mają twórcy witryn, nie wiadomo jak traktować publikowane przez nich w Internecie oświadczenia, że wykradzione fotografie prezentują na większą chwałę TVN i programu Big Brother. Niektórzy, np. właściciele byłego BigBrata, zamieszczają nawet na swoich stronach informację, że zdjęcia są własnością

telewizji TVN. "W niczym nie zmienia to faktu, że materiały te są publikowane z naruszeniem prawa.

To my wykupiliśmy licencję na ich prezentowanie i to my jesteśmy ich właścicielem" - przekonuje Andrzej Sołtysik. Nie do wszystkich, którzy wykorzystują zdjęcia z planu Big Brothera, TVN ma o to pretensję. Zresztą trudno, by miała, skoro prawie każdy może zapisać fragmenty programu, a potem poddawać je dowolnej obróbce. Firma Mar Bit z Łodzi na swoich stronach oferuje nawet specjalny program umożliwiający nieustanne podglądanie ekshibicjonistów z Sękocina.

"To prawda, że ludzie z TVN przeprowadzili akcję, w wyniku której niektóre witryny zostały przeniesione na inne serwery. Jednak nikt nam nie zgłaszał pretensji. Nigdy też nie mieliśmy od TVN żadnych sygnałów, że coś jest nie w porządku. A tymczasem Big Brother na naszych stronach cieszy się ogromną popularnością. Do tej pory program do oglądania tego, co dzieje się w Sękocinie, ściągano ok. 100 tys. razy. Linki do innych stron poświęconych temu programowi otwierane były już ponad 900 tys. razy" - mówi Artur Majczak z Mar Bitu.

Niektóre pomysły na wykorzystanie zdjęć z domu Wielkiego Brata nie tylko nie niepokoją szefów TVN, ale wręcz zyskują ich uznanie. "Zupełnie nieszkodliwe. Często są to różnego rodzaju fotomontaże

niektóre bardzo zabawne i jednocześnie niezwykle sympatyczne. Pojawiła się nawet gra"- stwierdza Andrzej Sołtysik.

TVN nie jest z pewnością ostatnią ofiarą Internetu. Aby się nią nie stać, należy pamiętać, że obecnie nie wystarczy obawiać się staromodnych szpiegów z ukrytymi miniaparatami fotograficznymi. Dzisiaj o wiele groźniejsi mogą być ludzie, których pasją jest wrzucanie do Sieci wszystkiego, na czym nam zależy i co skrzętnie ukrywamy.