"StanDART" reklamy

Nie zawsze jednak to, co wygodne dla agencji, jest korzystne dla ich klientów. Aczkolwiek wszystkie firmy reklamowe deklarują odsiewanie ze statystyk dotyczących realizowanych kampanii reklamowych wszelkiego typu robotów (generujących sztyczne odsłony reklamowe), de facto zapewniają to tylko audytowanie przez niezależne firmy narzędzia typu DART. Zdecydowanie uniemożliwiają one uwzględnianie w statystykach dla klientów "sztucznego ruchu". Niektóre z wyposażonych w DART agencji chwalą się więc, że są w stanie obniżyć koszt osiągnięcia celu marketingowego o 70%.

"Ta wielkość dotyczy obniżki kosztów pozyskania klienta przez jeden z brytyjskich banków wirtualnych w wyniku kampanii zaplanowanej przy użyciu DART 5.0" - mówi Sławomir Kornicki z Media Contacts. "Wszystko zależy oczywiście od rodzaju kampanii i produktu" - dodaje przedstawiciel Media Contacts.

Użytkownicy innych adserverów pośrednio przyznają wyższość DART-a w tym względzie. "DART for Advertiser jest bardzo dobrym narzędziem dla agencji reklamowych. Dzięki niemu mogą one łatwo kontrolować i optymalizować przebieg całej kampanii. Zamiast wysyłać do sieci reklamowej bannery, mogą wysłać specjalne kody, które wstawione do systemów adserverowych wyświetlają pożądane reklamy. Dysponujemy także technologią DoubleClick, która doskonale "dogaduje się" z produktem jakim jest DART" - stwierdza Adam Dyba.

To oznacza, że współpracująca agencja może dokonać audytu wyników i zbadania ruchu w sieci, jeśli ta zgodzi się "przyjąć" kody jej systemu.

Jak oszukuje się adservery

"Wszelkiej maści roboty - spidery, wyszukiwarki, chodząc po stronach ściągają również banery - mówi Krzysztof Cegliński IT Development Manager w IDG Poland. Ponadto właściciel strony może stworzyć skrypty, które cyklicznie odświeżają stronę. Taką możliwość wyklucza właśnie DART, który odsiewa wszelkie źródła zbyt dużej liczby odsłon w zbyt krótkim czasie. Zasady tego "odsiewu" są dodatkowo audytowane co kwartał przez PricewaterhouseCoopers."

Znaczne obniżenie kosztów i bardziej wymierne raportowanie efektu reklamowego w Internecie jest wymieniane wśród czynników, które mogą tchnąć życie w polski rynek reklamy internetowej. Brak takich standardów to nie jedyny mankament polskiego rynku.

"W dalszym ciągu brakuje badań. Przede wszystkim panelowych. Zaczyna robić to I-metria, jednak panele powinny być zdecydowanie większe i powinno ich być więcej. Optymalny skład panelu w przypadku tak rozdrobnionego rynku jak polski to 15 tys. uczestników" - mówi Marek Rusiecki z AdNetu. Według dyrektora ds. sprzedaży w AdNecie, brakuje wciąż badań wpływu reklamy internetowej na znajomość marki, czy badań site-centric. "Badaniami site-centric dysponują na przykład portale, aczkolwiek ich nie udostępniają na zewnątrz. W przypadku narządzi typu DART, możliwe jest zbieranie takiej statystyki" - zauważa Marek Rusiecki.

Póki co, równie trudno jak o badania efektywności internetowej reklamy, ciężko pokusić się o dokładne szacunki wielkości polskiego rynku i wskaźnik jego wzrostu. W 2000 roku wielkość rynku oceniano na ok. 40 mln zł. To jednak nie jest cała prawda. "Trudno o generalne szacunki, głównie dlatego, że trudno ocenić ile kampanii ma charakter barterowy" - zauważa Benita Jakubowska z CR Media. W zgodnej opinii przedstawicieli agencji reklamowych blisko połowę rynku stanowić mogą przedsięwzięcia barterowe. Czy ta proporcja jest zła dla rynku i czy może się zmienić?