Sprytny dziennikarz oszukał porywaczy z pomocą Twittera

Japoński dziennikarz uwolniony w weekend przez porywaczy w Afganistanie, zdołał wcześniej wysłać dwie wiadomości na Twitterze. Statusy o tym, że żyje rozbudziły nadzieję rodziny, ale wywowały też sceptyczne reakcje. Teraz żurnalista opowiada, jak uczył afgańskich porywaczy "dostępu do internetu" i jak dał im przy okazji lekcję Twittera.

Sprytny dziennikarz oszukał porywaczy z pomocą Twittera

Kosuke Tsuneoka podczas konferencji prasowej w Tokio

Kosuke Tsuneoka, dziennikarz - wolny strzelec, został w sobotę uwolniony po pięciu miesiącach niewoli. Otrzymał wolność dzień po opublikowaniu pierwszej wiadomości na twitterowym koncie od czasu swojego zniknięcia.

i am still allive [sic] but in jail, czyli "ciągle żyję, ale w niewoli", głosiła wiadomość wysłana przez dziennikarza w piątek o 13:15 czasu GMT. Kilka minut po niej pojawiła się druga notka, również po angielsku, która mówiła: here is archi in kunduz. in the jail of commander lativ. Wiadomość ta odnosiła się do okręgu Dasht-e-Archi w Kunduz, gdzie dziennikarz był przetrzymywany.

Tsuneoka nie dawał znaków życia od czasu swojego zniknięcia w kwietniu, więc wiadomość dała rodzinie i znajomym nadzieję, ale przyjęta była przez wielu dość sceptycznie.

Przyjaciele dziennikarza nie rozumieli, dlaczego wiadomości wysłane zostały po angielsku, skoro Tsuneoka używał na Twitterze wyłącznie japońskiego? Czemu zostały wysłane z telefonu ze zwykłym systemem web interface, skoro poprzednie wiadomości wysyłane były aplikacją Gravity Twitter? I jak udało mu się napisać, skoro przebywał w areszcie?

We wtorek, przemawiając w Tokio, Tsuneoka zdradził szczegóły swojego porwania, odpowiadając m.in. na pytanie, jak udało mu się przekonać porywaczy, by dali mu dostęp do internetu.

Wszystko zaczęło się trzy dni wcześniej, gdy jeden z afgańskich porywaczy, pokazał dziennikarzowi swój nowy telefon. Nokia N70 to oczywiście bardzo zaawansowany model w porównaniu z przeciętną afgańską komórką. Afgańczyk potrzebował więc pewnych instrukcji.

"Zapytał mnie czy nie wiem jak tego używać, więc przyjrzałem się tej Nokii i wyjaśniłem mu jak działa" - powiedział Tsuneoka.

Żołnierz słyszał o internecie, ale nigdy nie wiedział, czym on jest. Kiedy Tsuneoka wspomniał mu o tym, chciał zobaczyć co to takiego. Zadzwoniłem na numer obsługi klienta i aktywowałem usługę GPRS - kontynuował Tsuneoka. Wkrótce potem telefon porywacza był skonfigurowany tak, by można nim było przeglądać internet.

Porywacze pytali dziennikarza: jak tego używać? i czy można tym oglądać Al Jazeerę?. Tsuneoka pokazał im jak znaleźć w Google stronę arabskiej telewizji. Ale jeśli już chcecie coś zrobić, powinniście użyć Twittera! - dodał. "Zapytali mnie co to jest?, więc powiedziałem im, że jeśli napiszą coś na Twitterze, to będą mogli dotrzeć do wielu japońskich dziennikarzy".

Tsuneoka uważa, że porywacze dotąd nie zorientowali się, że w międzyczasie zdążył on wysłać dwie wiadomości na swoje twitterowe konto.