Sam Internet nie wystarczy, by się ubezpieczyć

O roli Internetu na polskim rynku ubezpieczeniowym rozmawiamy z Jarosławem Mastalerzem, dyrektorem ds. marketingu grupy Zurich Polska.

Jak Pan ocenia obecność polskich firm ubezpieczeniowych w Internecie?

Zdecydowana większość ma swoje strony internetowe, gdzie można znaleźć informacje o ich produktach. Kilka firm już proponuje w Internecie sprzedaż swoich produktów, ale to niewielki procent na polskim rynku ubezpieczeniowym.

Dlaczego ubezpieczyciele nie śpieszą się z wejściem do Sieci?

A banki się spieszą? Proszę zauważyć, że ogólnie instytucje finansowe bardzo ostrożnie wchodzą do Internetu, jeśli nawet oferują swoje usługi w Sieci, to prawie ich nie reklamują. Częściowo to wynika z tego, że oferta w Internecie tak naprawdę niczym się nie różni od tradycyjnej – produkty są przecież te same.

Poza tym, jednym z problemów może być brak legalizacji podpisu elektronicznego. Żeby zawrzeć umowę np. ubezpieczenia na życie wymaga się własnoręcznego podpisu klienta, a wszelkich formalności może dokonać tylko agent firmy. W przypadku ubezpieczeń nie na życie umowa zaczyna działać już od momentu dokonania pierwszej wpłaty, (co można zrobić przez Internet). Ale i tak umowę trzeba wypełnić i wysłać choćby pocztą z własnoręcznym podpisem.

Następnym problemem jest podejście klientów. Wielu z nich wcale nie szuka produktów ubezpieczeniowych i kupuje je tylko wtedy, gdy ktoś ich namówi – w Internecie to niemożliwe, klient sam musi znaleźć ofertę. Poza tym, same produkty nie są proste i większość ludzi wymaga, żeby im dokładnie wytłumaczyć szczegóły oferty. To też było by dość skomplikowane do zrobienia tylko w Internecie.

Jak wobec tego wyobrażą Pan internetową przyszłość ubezpieczeń?

Usługi internetowe na pewno będą bardziej powszechne, ale nie wyprą tradycyjnych form ubezpieczeń. Ludzie dalej będą woleli, żeby im ktoś zareklamował produkt niż samodzielnie go szukać. Będą także potrzebowali pomocy doradców.

Ubezpieczenia to jednak nie usługa samoobsługowa, choćby, dlatego, że często wiąże człowieka z firmą na dłuższy okres. Zakładamy, że tradycyjna i internetowa działalność ubezpieczeniowa będą się uzupełniały. Ludzie będą korzystali z usług agentów przy zawieraniu umów, ale dokonywać konkretnych operacji finansowych w ramach ubezpieczenia (np. zmiany składki) będą mogli z domowego komputera bez kontaktu osobistego z doradcą.

Dlatego też nie obawiałbym się o przyszłość zawodową agentów, – choć zawarcie umowy w Internecie będzie tańsze, większość klientów zadzwoni po przedstawiciela nawet, jeśli będzie musiała za to dodatkowo zapłacić.