Raj podatkowy w cyberprzestrzeni?

Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Unii Europejskiej w debatach politycznych problem opodatkowania Sieci sprowadza się bardziej do pytania „ile” niż „jak”. Zdarzają się jednak pomysły nieco mniej konwen-cjonalne. Do tej kategorii należy kuriozalna idea wprowadzenia podatku od bitów – bit tax, który znalazł nawet odzwierciedleni w powołanym wyżej dokumencie UE. Autorzy założyli, że ponieważ nie da się skontrolo-wać i opodatkować tego, co jest przesyłane Siecią, należy opodatkować samą transmisję informacji, mierzona liczbą przesłanych bitów. Zaproponowano nawet stawkę takiego podatku – mniej więcej 1 cent za megabajt. Korzyścią z jego wprowadzenia miałoby być zmniejszenie ilości bezwartościowych materiałów wprowadzanych do Sieci - wobec konieczności zapłaty na przykład pół centa za ściągnięcie zdjęcia na przykład mniej lub bardziej roznegliżowanej Pameli Anderson. Na szczęście pomysł ten spotkał się z bardzo ostrą krytyką i raczej nie należy się spodziewać się wprowadzenia bit tax.

W przeciwieństwie do unijnego polskiemu systemowi podatkowemu daleko do przejrzystości i neutralności. Mizerii polskiego e-handlu odpowiada nieświadomość jego znaczenia, a co się z tym łączy, brak refleksji nad dostosowaniem prawa podatkowego do jego potrzeb. Może jakieś pozytywne skutki przyniesie niedawna sejmowa debata o społeczeństwie informacyjnym, na razie jednak w efektownych deklaracjach polityków trudno się dopatrzyć jakichkolwiek konkretów, a większe nadzieje budzi jedynie harmonizacja polskiego prawa z prawem unijnym.

Na trwałe zwolnienia podatkowe – nie tylko w Polsce – trudno raczej liczyć. Im większe znaczenie gospodarcze zyska e-biznes, tym rzadziej będzie traktowany ulgowo, a raje podatkowe w cyberprzestrzeni będą się stopniowo kurczyć.