Przez pryzmat Standardu

Naukowcy mogą tracić czas na piękne idee, na nowatorskie acz bezużyteczne technologie. Kiedy jednak wokół takich "mrzonek" zaczyna się kręcić wielki biznes, to od razu wiadomo, że będą z nich pieniądze.

IBM został wybrany na dostawcę urządzeń i rozwiązań informatycznych na potrzeby budowanej w Wielkiej Brytanii naukowej sieci informatycznej. Kontrakt wart jest marne kilkanaście milionów dolarów, ale ciekawa jest nie jego wycena, ale rodzaj i stojąca za nim idea.

Wspomniane zlecenie jest elementem dużego programu forsowanego przez brytyjski rząd we współpracy z brytyjskimi instytucjami naukowymi. Jego celem jest połączenie współpracujących instytucji naukowych wirtualną siecią za pośrednictwem Internetu. U podstaw projektu leży idea efektywniejszego wykorzystania zasobów zgromadzonych w lokalnych sieciach komputerowych poprzez łatwe udostępnianie ich wszystkim zainteresowanym. Nie przypadkiem pierwszymi beneficjentami idei są instytucje naukowe, które dzięki niej mogą wzajemnie korzystać ze swoich baz danych, łatwiej i szybciej prowadzić wspólne projekty badawcze, skomplikowane projekty informatyczne, np. dzięki wykorzystaniu nielicznych, rozsianych po świecie komputerów o wielkich mocach obliczeniowych.

Z wirtualnych sieci skorzystają najpierw laboratoria fizyczne. IBM wybuduje w Oxfodzie wielki ośrodek przetwarzania danych, dzięki któremu brytyjskie uniwersytety będą mogły korzystać z eksperymentalnych danych amerykańskiego laboratorium fizycznego w Batavii. Akcesem do brytyjskiej sieci zainteresowany jest także paneuropejski instytut nuklearny CERN.

IBM nie krąży tylko wokół tych projektów, węsząc za zyskownymi kontraktami. Sam zamierza w ciągu najbliższych kilku lat zainwestować kilka miliardów dolarów w projekty rozwojowe z omawianej dziedziny - zapewne więcej niż brytyjski rząd i uniwersytety razem wzięte. IBM interesuje się ideą, wierząc, że stanowi ona kolejny krok w rozwoju Internetu. Jeżeli w porę wsiądzie do tego pociągu, to ma szansę zgarnąć w przyszłości kolosalne zyski, jako dostawca rozwiązań technologicznych na użytek nowych wirtualnych sieci. Od pewnego czasu mówi się, że w istniejącej globalnej sieci internetowej tkwi olbrzymi potencjał - niewykorzystywane możliwości współpracy jej poszczególnych elementów.

IBM sprytnie "podłącza się" pod przyszłościowe, utylitarne i niekomercyjne, jak na razie, projekty informatyczne, licząc, że w przyszłości dadzą mu one zarobić. Popiera rozwój systemu operacyjnego Linux, współpracuje z Globus Project - organizacją non-profit, która zajmuje się opracowywaniem software'u i protokołu komunikacyjnego na potrzeby rozległych wirtualnych sieci nowego typu. Dzięki temu nowoczesne technologie same wchodzą mu w ręce, nie mówiąc już o mołojeckiej sławie i dobrym PR. Zarząd IBM oczyma wyobraźni już widzi klientów na nowe produkty pośród komercyjnych firm badawczych. Przemysł farmaceutyczny stać na duże inwestycje w projekty badawcze. W przyszłości zapewne będą z nich korzystać firmy biotechnologiczne. To dużo ciekawsi klienci, niż brytyjski rząd. Teraz jednak opłaci się IBM z nim współpracować.

Swoją drogą, to bardzo ładny model rozwoju, kiedy naukowcy coś wymyślają, biznes to finansuje, a rząd pomaga im się dogadać. Może by tak i u nas?