Przez pryzmat Standardu

Wielka nadzieja, wielka klapa, świetlana przyszłość - nie wiadomo już co myśleć o portalu Agory.

Zazdrośni złośliwcy zacierali ręce, kiedy opóźniał się start Gazety.pl i kiedy, już po uruchomieniu, jej notowania w kolejnych rankingach (TNS OBOP) wypadały słabiutko. Nareszcie rzeczywistość rynkowa utarła nosa Agorze - temu pieszczoszkowi analityków, którzy ostrzegali, że na rynku portalowym pojawia się tygrys. „Jaki tygrys, kociak ledwie. Nie wystarczy mieć w zapleczu największego ogólnopolskiego dziennika, sprzedawać mnóstwa reklam, żeby wybić się na rynku portalowym. Karty na nim już dawno są rozdane i nie prędko będzie następne tasowanie” - twierdzili sceptycy.

Dodatkowej uciechy przysparzał im fakt, że ślimaczy się niewiarygodnie otwarcie Centrum Handlu Internetowego, drugiego internetowe przedsięwzięcie Agory, które miało otworzyć podwoje w pierwszym kwartale roku. I co? I nic. Jak to miło popatrzeć jak prymusowi (w opinii zachodnich firm badawczych i konsultingowych Agora jest jedną z najlepiej zarządzanych polskich firm) powinęła się noga.

Gazeta.pl bowiem nie mogła przebić popularnością nawet takich outsiderów jak Portal czy Poland.com. Co zabawniejsze, internetowe wydanie Gazety Wyborczej, przemianowane na www.wyborcza.pl, przebijało w rankingach (ARC Rynek i Opinia) młodszą i bardziej kochaną przez mamę-Agorę siostrzyczkę. Powierzenie popularnego adresu noworodkowi zdało się błędem: użytkownicy nie poszli za www.gazetą.pl - triumf treści nad marketingowymi sztuczkami!

Sceptycznych (i zawistnych) spotkała jednak w mijającym tygodniu niemiła niespodzianka: Gazeta.pl wdarła się wreszcie do pierwszej dziesiątki rankingów popularności (TNS OBOP), co nie udawało się jej przez pierwsze 3 miesiące. „Cud to, czy co?” - przecierali oczy zdumieni. Tygrysek pokazał pazurki. A raczej dała efekt intensywna wiosenna kampania reklamowa Gazety.pl; bodaj największa od ostatniej akcji reklamowej Wirtualnej Polski. Trzeba było w końcu wysupłać parę złotych, kiedy nie dawała rezultatu autoreklama na łamach Gazety Wyborczej. Efekt - jak z kapelusza.

Czy to przypadek, czy też Gazeta.pl zaczyna zajmować „należne” jej miejsce? Poczekajmy chociaż na następne trzy rankingi. Zawistnych może pocieszać tylko fakt, że CHI jak nie było, tak nie ma.