Przez pryzmat Standardu

Metody wyceny spółek giełdowych muszą się bardzo między sobą różnić. Taki wniosek płynie z lektury rekomendacji analityków.

Opublikowany niedawno spis rekomendacji dla akcji TP SA autorstwa analityków różnych instytucji finansowych wywołuje, delikatnie mówiąc, zdziwienie. Rozpiętość docelowej wyceny to 11,5 zł, przy aktualnej cenie akcji na poziomie 17 zł. To znaczy, że gdy jeden analityk ocenia wartość akcji na x - drugi oszacował je na 1,6x, czyli o 60% wyżej. Może wynika to z faktu, że pierwszy pracuje w instytucji japońskiej a drugi w austriackiej, chociaż najprawdopodobniej obaj są Polakami, kształconymi według podobnego programu i na podobnych podręcznikach. Może nawet uczęszczali na tę samą uczelnię.

Oczywiście rekomendacje były wydawane w różnym czasie - w przeciągu 4 miesięcy. Sytuacja koncernu nie zmieniła się radykalnie w tym okresie, ale kursy akcji - owszem. Nie widać jednak logicznej zależności miedzy ceną walorów w dniu wydania rekomendacji a ceną docelową. Najniższy szacunek wydano w dniu, kiedy kurs był najwyższy. Kiedy cena spadła o 3 zł inny analityk wydał rekomendację wyższą o 5 zł w stosunku do szacunków swojego poprzednika.

W pewnej mierze mogłoby wynikać to z faktu, że analitycy opierają się na analizie technicznej cen akcji, w której jak wiadomo bardzo wiele zależy od metod interpretacyjnych. Podają jednocześnie prognozy wyników finansowych przynajmniej na bieżący rok, a niektórzy także na kolejne 2 lata. Stosowanie analizy technicznej w średnio- i długoterminowej perspektywie chyba nie uchodzi tak poważnym instytucjom finansowym. Puryści zresztą w ogóle uważają, że jest to narzędzie spekulantów i powinno służyć tylko do określenia chwili dokonania transakcji.

Tak więc wypada wierzyć, że analitycy kierują się raczej szacowną analizą fundamentalną. Ta oczywiście także ma różne szkoły i metody. Jednak szacunki przychodów oraz zysków na bieżący i przyszły rok różnią się tylko o 8-15%, a nie o 60%! Jak zatem analitycy liczą wskaźnik cena/zysk? Niepewność co do losów sprzedaży akcji TP SA France Telecom nie wyjaśnia wszystkiego. Analityk, który przewiduje najniższy zysk (faktem jest, że tylko niektóre instytucje prognozują tę wielkość) rekomenduje jednocześnie najwyższą cenę docelową. Ciekawe, co Szwejk miałby do powiedzenia na ten temat?

A może należałoby zajrzeć do portfela instytucji wydającej rekomendację, lub którejś z nią związanej? Może tam tkwi wyjaśnienie tego zadziwiającego zjawiska?

<i>Tekst zawiera osobiste poglądy autora na temat oberwowanych zjawisk i faktów, i jako taki powinien być traktowany</i>