Przerwa na łączach

Premier Jerzy Buzek zdymisjonował w środę późnym popołudniem ministra łączności Tomasza Szyszkę. Szef rządu uznał, że "w sposób niewystarczający sprawował on nadzór nad podległym mu resortem". Internet Standard już cztery miesiące temu ujawnił nieformalne negocjacje, jakie prowadził doradca ministra - Jan Łuczak - z koncernami telekomunikacyjnymi. Jan Łuczak wycenił opublikowane przez nas informacje na 500 tys. zł.

Rzecznik rządu Krzysztof Luft poinformował w środę, że w materiałach jakimi dysponuje premier nie

stwierdzono zarzutów natury prawno-karnej w stosunku do ministra Tomasza Szyszki. Dodał, że szef Rady Ministrów zdymisjonował ministra po zapoznaniu się z efektami kontroli Kancelarii Premiera i Najwyższej Izby Kontroli w resorcie łączności. Do takiej reakcji premiera przyczyniły się również informacje jakich udzielił mu Prokurator Generalny Stanisław Iwanicki oraz wyjaśnienia samego Tomasza Szyszki.

"Zawsze w takich sytuacjach człowiek jest trochę zaskoczony” – powiedział były minister tuż po dymisji. "To nie są zarzuty przeciw mnie. Zawsze byłem lojalny” – dodał. Nadzór nad Ministerstwem Łączności objął wicepremier, minister gospodarki Janusz Steinhoff.

Burza wokół resortu łączności rozpętała się kilka dni temu, kiedy to pismo wystosowane przez Jacka Uczkiewicza, wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli, warszawska prokuratura potraktowała jako doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Pismo NIK stwierdza, że praktyka postępowania urzędników Ministerstwa Łączności sprzyja zjawisku korupcji. Premier Jerzy Buzek poczuł się zmuszony do urlopowania ministra łączności Tomasza Szyszki, do czasu wyjaśnienia sprawy. Po kilku dniach Izba przedstawiła również raport z kontroli w resorcie, z którego wynikało też, że ministerstwo w niejasny sposób przyznawało koncesje, a w podległej mu Państwowej Agencji Radiotelekomunikacji wskazywano na nadużycia finansowe.

Pismo Najwyższej Izby Kontroli koresponduje z zarzutami jakie stawiał Internet Standard ("Człowiek z komórki", 4/2001) doradcy ministra łączności Tomasza Szyszki - Janowi Łuczakowi. Zajmował się on organizacją przetargu koncesyjnego na świadczenie usług telefonicznych trzeciej generacji. Tomasza Szyszkę i Jana Łuczaka wspólne interesy połączyły jeszcze na początku lat 90. Jeszcze w kwietniowym numerze Internet Standard opisał sylwetkę i działalność Jana Łuczaka. W artykule omówiliśmy m.in. sprawę, jaką wytoczono mu przed Sądem Rejonowym w Świdnicy, w związku z zarzutem działania na szkodę Borowskich Kopalni Granitu (BKG), których był prezesem, a także Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości (kierowała nim wówczas Barbara Lundberg, późniejsza prezes zarządu Elektrimu). Pełnomocnik Borowskich Kopalni Granitu Wojciech Koncewicz powiedział w rozmowie z IS, że Jan Łuczak doprowadził BKG na skraj bankructwa. Jednocześnie dbał o to, aby na transakcjach z BKG zarabiały inne firmy - związane z Tomaszem Szyszko i samym Janem Łuczakiem (Granit Trading, Pro Invest). Postawienie przez świdnicką prokuraturę Jana Łuczaka przed sądem nie przeszkodziło ministrowi Tomaszowi Szyszko mianować go doradcą w Ministerstwie Łączności i powierzyć sprawy przetargu na UMTS. Internet Standard opisywał nieformalne negocjacje prowadzone z przedstawicielami koncernów telekomunikacyjnych. Warto przypomnieć, że NIK zarzuciła resortowi kierowanemu przez Tomasza Szyszkę niedostateczny nadzór nad procedurą koncesyjną. Ostatecznie żaden z zagranicznych operatorów nie zdecydował się na nabycie licencji UMTS, ale mimo to, jak mówi Jan Łuczak otrzymał "oficjalne podziękowanie Ministra Łączności".

Wynik procedury koncesyjnej poprawił rynkowe szanse firm utrzymujących polskie sieci GSM, których koncesje zostały rozszerzone o telefonię trzeciej generacji. Wśród tych firm jest Polkomtel, gdzie udziały ma koncern KGHM Polska Miedź. Jan Łuczak negocjował przez pewien czas możliwość objęcia stanowiska w zarządzie, należącej do KGHM, Telefonii Lokalnej. Ostatecznie do tego nie doszło, a w piśmie do Internet Standard Jan Łuczak wyjaśniał, że negocjacje w tej sprawie miały miejsce po zamknięciu przetargu na UMTS. Jan Łuczak nie zdementował w piśmie, które skierował do Internet Standard żadnego z przytoczonych powyżej faktów. Nie zaprzeczył też jasno innym zarzutom, postawionym w naszym artykule, dotyczącym sugerowania zagranicznym koncernom współpracy z Raiffeisen Investment, sprawy BKG, ani też próby niedopuszczenia do publikacji wspomnianego materiału prasowego.

Jan Łuczak zaprzeczył jedynie informacjom, aby miał objąć funkcję członka zarządu KGHM Polska Miedź. Z koncernem miedziowym przez pewien czas współpracowała natomiast firma jego żony, Synte Applied Science.

Jan Łuczak wystąpił na drogę sądową przeciwko autorowi artykułu oraz wydawnictwu IDG Poland (wydawca Internet Standard), żądając 500 tys. zł. Czy wystąpi on także przeciw wszystkim publikatorom, które w ciągu ostatnich 4 dni zajmowały się sprawą kontroli NIK w Ministerstwie Łączności. Zwłaszcza w świetle środowej dymisji jego byłego zwierzchnika.