Przeczytaj to koniecznie!

Czy taka zachęta do przeczytania e-maila zadziała? - głowią się e-marketingowcy rozsyłający miliony ofert dziennie. Naszą redakcje też wielce frapuje pytanie, czy ten tytuł zachęci Szanownych Czytelników do przeczytania dalszej części tej wiadomości.

Chyba wszystko już było: symbole dolara w tytule, zagrzewka: "działaj szybko!", bo - w domyśle - uprzedzą cię inni. Jak więc skusić internautę, by zechciał przeczytać list z super ofertą?

Najistotniejszy jest oczywiście tytuł, więc nad jego zawartością trzeba popracować najintensywniej, by uniknąć skasowania całej misternie przygotowanej wiadomości.

David Baker, wiceprezes firmy zajmujacej się e-mailowym marketingiem Agency.com, zebrał wszelkie chwyty e-marketingowców w trzy kategorie:

Sposób na markę: odwołuje się do zaufania, jakim ludzi darzą znane marki. Panasonic, Nike, Wedel, Google pojawiające się w tytule w odpowiednim kontekście często zachęcą internautę do zapoznania się z treścią marketingowej wiadomości. Szczególnie, gdy obok tych nazw pojawi się takie słowo jak rabat, obniżka, promocja, zaoszczędź etc.

Sposób spersonalizowany: każdemu internaucie zrobi się miło na duszy, gdy wyczyta w tytule swoje imię. Każdy lubi być traktowany indywidulanie. Każdą ofertę można więc zaadresować imiennie i dodać kilka dodatkowych słów zachęty. Przykład "Magdaleno, przeczytaj najnowszy numer magazynu X!"

Sposób na działanie: ludzie w zasadzie nie lubią być popędzani, ale równocześnie nie chcą mieć poczucia, że przegapili jakąś świetną ofertę. W tytule tej wiadomości zastosowaliśmy właśnie ten chwyt. Podobne przypominają, że "Jutro koniec wyprzedaży! Skorzystaj!", czy "Jeszcze tylko dziś 30% taniej! Zaprenumeruj!" etc. David Baker przyznaje, że ten ostatni sposób może wielu osobom wydać się zbyt agresywny.

Generalnie, aby list od danego nadawcy miał szansę zostać otwarty ponownie w przyszłości ważne jest, by jej tytuł miał związek z treścią. Nie bez znaczenia jest też dzień jej wysłania, o czym więcej w "Czarny poniedziałek dla emailingu". A zupełnie fundamentalna jest skuteczność filtru antyspamowego, który przy zbyt trywialnym tytule może listu marketingowego nie odróżnić od zwykłego spamu.