Portale w odwrocie

Ponad rok po internetowej gorączce praktyka potwierdziła to, co zapowiadali analitycy. Portali internetowych mamy zbyt wiele, czołówkę pod względem oglądalności ustabilizowaną i tzw. "reszta" musi szukać kół ratunkowych, żeby utrzymać się na rynku.

Ponad rok po internetowej gorączce praktyka potwierdziła to, co zapowiadali analitycy. Portali internetowych mamy zbyt wiele, czołówkę pod względem oglądalności ustabilizowaną i tzw. „reszta” musi szukać kół ratunkowych, żeby utrzymać się na rynku.

Stosunkowo najlepiej odnalazło się w nowej sytuacji YoYo.pl. Ale to akurat nie dziwi, bo pod względem stażu portal wyprzedza dzisiejszy numer 3 - Interię. Zarząd Internetu Idea, właściciela portalu, (wg. słów prezesa zarządu, Marka Tomkiewicza) nie ukrywa, że na rynku zrobiło się ciasno i poszukuje sposobu na odejście od sztampy, jaką oferują portale. Kosztem 1 mln zł YoYo zmieniło zupełnie swój wygląd i zawartość. Nowe YoYo działa zbyt krótko, aby ocenić jego szanse na rywalizację z czołówką (czyli Onetem, Wirtualną Polska i Interią). Niejako przy okazji wyjdzie na jaw, czy intensywna kampania reklamowa da efekty w postaci wzrostu oglądalności, czy polscy e-serferzy po prostu nie zmieniają nawyków. Szefowie YoYo przekonują jednocześnie, iż samą wyszukiwarką internautów przyciągnąć do siebie się nie da. Potrzebna jest również odpowiednia zawartość serwisów. Stąd radykalna zmiana.

Internet Idea poszukuje też inwestora. Zarząd II prowadzi rozmowy z firmą telekomunikacyjną i medialną. Okazało się bowiem, że wejście kapitałowe STGroup, to było za mało.

Dużo gorzej powodzi się za to Ahoj i Poland.com. Oba portale, choć wystartowały z dużym animuszem, muszą walczyć o przetrwanie. Paradoksalnie - pierwszy, promowany przez Tomasza Raczka i co ważniejsze, w badaniach oglądalności lądujący całkiem wysoko, po prostu nie ma środków na dalsze funkcjonowanie. Jeffrey Grady, prezes The Mothership Poland (właściciela Ahoja) nie ukrywa, że jeśli nie znajdzie partnera gotowego zainwestować 20-25 mln zł, to „będzie musiał „podjąć radykalne kroki”. I musi to zrobić w ciągu najbliższego miesiąca. W przeciwnym razie belgijski Deficom Group wycofa się z inwestycji w TMP (którą uzależnił od wejścia drugiego partnera branżowego).

Kłopoty ma również Poland.com, od kiedy z wejścia kapitałowego wycofał się Elektrim. Giełdowy gigant zorientował się, że w momencie zawierania umowy wartość portalu była inna i obecnie ok. 16 mln USD to już zbyt dużo. Efekt - z Poland.com zostało zwolnionych 44 ze 121 pracowników. Grupowo. „To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu” - mówi Christopher Jasiak, prezes zarządu portalu. I nie dodaje nic na temat fiaska rozmów z Elektrimem. Nie ukrywa jednak, że była to jedna z głównych przyczyn redukcji zatrudnienia. Ale jednocześnie mógł to być tylko jeden z powodów niedojścia transakcji do skutku. Elektrim udzielił bowiem Poland.com dwóch pożyczek na 15 mln i 4,8 mln zł. Ich zabezpieczeniem było 51% akcji portalu. Może więc teraz chcieć przejąć tę spółkę za dużo mniejsze pieniądze.

„Nie wierzę w to, iż na polskim rynku jest miejsce tylko dla 4-5 portali. Z powodzeniem może ich funkcjonować kilkanaście” - przekonywał Michał Skolimowski, prezes zarządu Szeptela (właściciela portalu E.pl). Może się i nie myli, ale, jak widać, bywa to funkcjonowaniem na krawędzi bankructwa. Internet i e-commerce nie przynosi jeszcze zysków, a środki na funkcjonowanie może tylko przynieść silny partner branżowy. Bez niego dziś portale nie poradzą sobie, chyba, że myślą o zdobyciu niszy, a nie miejscu w czołówce oglądalności. To stara prawda, która teraz znalazła potwierdzenie w praktyce.

A sami inwestorzy wcale się nie palą do kupowania portali. „Teraz nie jest już tak ważne ilu portal posiada się unikalnych użytkowników, czy wejść na stronę. Bardziej liczy się w jakim czasie przyniesie się zyski” - mówi Arkadiusz Śnieżko, wiceprezes zarządu MCI Management, funduszu venture capital inwestującego w informatykę. A z przynoszeniem zysków w szybkim czasie może być ciężko.