Pomocny czy podstępny wyszukiwacz stron?

W zeszłym tygodniu w Sieci pojawiła się strona Site Finder, na którą przekierowani zostawali użytkownicy, kiedy źle wpisali adres internetowy poszukiwanego serwisu lub gdy serwis nie był dostępny. Na istnienie takiej witryny zareagowało ICANN, które zażądało usunięcia strony. Twórcy Site Findera nie zgodzili się na to. Tak rozpoczął się konflikt.

Site Finder posiada mechanizm wyszukiwawczy ze zbiorem nazw domen, które mają podobne nazwy do tych wpisywanych przez pomyłkę. Oprócz wyszukiwarki na stronie znajduje się również katalog z tematycznie pogrupowanymi witrynami. Kiedy użytkownik źle wpisze adres internetowy poszukiwanego serwisu z końcówką .com albo .net, automatycznie uruchamia się strona Site Findera z „podpowiedziami” dalszego działania.

Zaraz po uruchomieniu przez firmę VeriSigh strony Site Findera konkurencyjne serwisy wyszukiwawcze rozpętały burzę. Głównym zarzutem pod adresem Site Findera było to, że serwis „kradnie” ruch w Sieci, który powstaje po tym, jak użytkownik źle wpisze adres (zwykle wtedy korzysta z jakiejś wyszukiwarki, żeby odnaleźć stronę lub przypadkowo wpisuje podobny adres i wchodzi na inną witrynę).

Sprawą zajęła się organizacja Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN), która rozpoczęła badanie nadsyłanych skarg i analizowanie zasad, według których Site Finder gromadzi witryny z zakończeniem .com lub .net w adresie. Jednocześnie poprosiła Internet Architecture Board o przeanalizowanie sytuacji.

IAB stwierdziło, że serwis uderza w użytkowników nieposługujących się angielskim, bo w przypadku błędnego wpisania adresu w ojczystym języku, otrzymują podpowiedzi jedynie anglojęzycznych witryn. Co więcej, ci, których opłaty za Internet uzależnione są od ilości przesyłanych danych, zapłacą więcej w momencie, kiedy zamiast witryny „taka strona nie istnieje” będą musieli przeglądać Site Findera.

Po takich analizach ICANN zdecydowało się na wystosowanie prośby do firmy VeriSign o usunięcie witryny z Sieci. Twórcy Site Findera nie zgodzili się jednak na taki ruch.

W odwecie za upór VeriSign firma Go Daddy Software zajmująca się hostingiem stron internetowych pozwała twórców Site Findera do sądu. W komentarzu do przesłanego pozwu Go Daddy Software zaznaczyła, że VeriSigh nadużywa swej roli w gromadzeniu witryn z adresową końcówką .com i .net do tego, by zniszczyć konkurencję.

W tej chwili ICANN powstrzymuje wszelkie działania, twierdząc, że nie jest w stanie wydać dalszych orzeczeń dopóki nie przeanalizuje wszelkich informacji związanych ze sprawą.

Przez niecały tydzień na stronę Site Findera dostało się ponad 20 mln użytkowników, co oznacza, że średnio witryna „odwiedzana” jest przez ok. od 4 do 7 mln użytkowników dziennie. Wielu z nich skorzystało z podpowiedzi „Co miałeś na myśli?”, która znajduje się w górnej części witryny. Znacznie mniejsza ilość internautów użyła wyszukiwarki i katalogu, gdzie zawarte są m.in. sponsorowane odnośniki do stron klientów VeriSign.

Więcej informacji:

http://sitefinder.verisign.com/index.jsp