Poczekamy, zobaczymy...

O tym, czy Internet Idea nie pogodzi Interii i Areny rozmawiamy z Arkadiuszem Kuichem, Prezesem Zarządu firmy.

Deklarowaliście zamiar wejścia na giełdę od bardzo dawna. Tymczasem konkurenci podali już konkrety ...

To prawda – nie będziemy pierwsi. Obecnie czekamy na to, jak zakończą się emisje portali, które już na 100 proc. zadeklarowały debiut na GPW. A przynajmniej tego, który wejdzie na giełdę najszybciej. Jeśli emisja zakończy się powodzeniem, przeprowadzimy publiczną emisję w I kwartale 2001 r. Jeśli nie, podejmiemy decyzję o innym sposobie poszukiwania finansowania. Obecnie czekamy na rejestrację przez sąd przekształcenia ze spółki z o.o. w spółkę akcyjną. Taka sytuacja ma swoje wady i zalety.

Jakie wady, a jakie zalety?

Główną wadą jest to, że nie będziemy pierwsi. A główną zaletą jest to... że nie będziemy pierwsi. Ale to nie musi oznaczać, że na tym stracimy. Z tego co wiemy spółkami internetowymi nie zainteresują się instytucje finansowe, nie mówiąc już o funduszach emerytalnych. Za duże ryzyko. Większe zainteresowanie taka oferta wzbudzi u małych inwestorów. Dopiero zresztą przy okazji debiutu pierwszej spółki internetowej okaże się, na co można liczyć. Od powodzenia emisji konkurentów uzależniamy też wielkość planowanej subskrypcji. Myślę, że wszystko powinno się rozstrzygnąć w ciągu kilku miesięcy. Jeśli Interii.pl uda się zadebiutować jak planuje w grudniu, to na początku przyszłego roku zaczniemy poszukiwać firmy, która pomoże nam wejść na GPW. W tej chwili mamy inne cele.

Jakie?

Odchodzimy od tworzenia typowego portalu. Nie będziemy już rywalizować z Onetem czy Wirtualną Polską. Będziemy tworzyć coś w rodzaju magazynu portalowego. Według wszelkich badań, Internauci w pierwszej kolejności poszukują w sieci informacji, a zaraz potem rozrywki, interaktywnych kontaktów, czy zainteresowań. Na tych właśnie kategoriach chcemy się skupić i je rozwijać. Część obecnych serwisów (Sport czy Cytryna) będzie nadal rozwijana, pojawi się więcej gier (już można zagrać w szachy i karty), multimediów, a także więcej serwisów na temat hobby internautów. W najbliższym czasie rozpoczynamy reklamową kampanię telewizyjną i radiową o wartości kilku milionów złotych. Dzięki naszym zabiegom, YoYo.pl zajmie pustą dotychczas niszę rynkową. Dojdzie więc zapewne do tego, że skoro nie będziemy rywalizować z największymi portalami, to zaczniemy wzajemnie się u siebie reklamować.