Po pierwsze Polska

O planach wejścia Areny.pl na rynki czeski i węgierski, a także zamiarze emisji akcji portalu, rozmawiamy z Rafałem Pluteckim, prezesem zarządu firmy.

O planach wejścia Areny.pl na rynki czeski i węgierski, a także zamiarze emisji akcji portalu, rozmawiamy z Rafałem Pluteckim, prezesem zarządu firmy.

Czym różni się rynek internetowy w Polsce, Czechach i na Węgrzech?

Po pierwsze Polska
Rynki te różnią się zaawansowaniem rozwoju. Poziom wykorzystania Internetu na Węgrzech i w Czechach jest większy niż w Polsce. Rynki czeski i węgierski rozwijają się nieco szybciej niż nasz. Działalność e-commerce w tych krajach jest też bardziej zaawansowana. Również obroty, uzyskiwane dzięki tej działalności, są większe. To podstawowe różnice. Kolejna dotyczy potencjału.

Tu wyróżnia się Polska. Nasz potencjał rozwoju rynku internetowego jest wciąż wyraźnie większy, głównie dlatego że Polska ma większą liczbę mieszkańców i szybko rozwijającą się gospodarkę.

Skąd wziął się pomysł jednoczesnego wejścia na te trzy rynki?

Internet jest branżą, która globalizuje się najszybciej. Istnieje zatem potrzeba opracowania strategii rozwoju firm internetowych w taki sposób, aby można je było łatwo wbudować w szersze strategie ponadnarodowe. Dostrzegłem to już wtedy gdy kierowałem Internet Technologies. Efektywne zarządzanie tamtą spółką nie było możliwe bez istotnych powiązań z międzynarodowymi sieciami telekomunikacyjnymi, umożliwiającymi dostęp do Internetu. Dlatego pozyskanie partnera, takiego jak GTS, który dysponuje siecią ogólnoeuropejską, przyniosło wyraźne korzyści w postaci zwiększenia przepustowości łączy, oszczędności środków i czasu w zakresie rozwoju. Myślę, że podobne korzyści można osiągnąć na rynku portali. Tutaj też są wspólne cele, wynikające z działalności ponadnarodowej. Portale mogą mieć jeden pion w centrali firmy budujący strategię i technologie, które są następnie adaptowane i wdrażane w poszczególnych krajach. Dobrym przykładem tego typu działań jest Yahoo! W siedzibie głównej firmy w USA jest zatrudnionych kilka tysięcy osób, które tworzą strategię i rozwijają technologie. Z kolei w jej francuskim oddziale pracuje ok. 50-60 osób. To oznacza, że rozwiązania opracowane przez Yahoo! w USA mogą być w krótkim czasie replikowane z wykorzystaniem mniejszych środków w innych krajach. Powody naszej decyzji są więc czysto biznesowe.