Pięści, kolana, łokcie

W 1992 r. poczuł, że zaczyna wyrastać ze sztywnego garnituru struktur korporacyjnych banku Morgan Stanley. Chciał z powrotem zamieszkać w Kalifornii. Jego zarobki gwałtownie spadły podczas zastoju, jaki dotknął branżę fuzji w gnębionych recesją wczesnych latach 90., przyjął więc ofertę niewielkiej firmy z Los Angeles, zajmującej się wykupami finansowanymi z japońskich środków. Jednak szefowie z banku Morgan Stanley nakłonili go do pozostania, proponując prowadzenie w San Francisco nowej placówki, której działalność dotyczyła fuzji na Zachodnim Wybrzeżu. "W tym czasie technologia odgrywała mało istotną rolę. Naprawdę znikomą" - mówi uciekinier z Bejrutu.

W San Francisco poznał Franka Quattrone'a, który pracował w Dolinie Krzemowej dla tego samego banku. "W Nowym Jorku wszyscy uważali, że Frank jest typem dziwaka i samotnika, który cały swój czas poświęca na wprowadzanie na giełdę wszystkich tych małych spółek wartych po 15 mln USD" - opowiada George Boutros. Kiedy nastał boom na Internet, to właśnie on z ramienia banku Morgan przeprowadził pierwszą ofertę publiczną akcji spółki Netscape. Ale sukces nie przełożył się na przyprawiające o zawrót głowy premię dla Franka Quattrone'a i jego zespołu, w tym George'a Boutrosa. Wszyscy zostali nagrodzeni według stażu pracy i stanowiska w hierarchii firmy. Nie minął rok, a Frank Quattrone, George Boutros i trzeci bankowiec pracujący na stałe dla banku Morgan w San Francisco, Bill Brady, przeszli do DMG, gdzie do podziału pomiędzy nich, innych partnerów i młodszych współpracowników otrzymali pulę 50% całkowitych zysków. George Boutros pracuje obecnie na tych samych warunkach w Credit Suisse, ale nie daje się namówić na wyjawienie wysokości swoich zarobków. Dla porównania można powiedzieć, że Frank Quattrone otrzymuje 20 mln USD pensji zasadniczej rocznie, a jego majątek netto szacuje się w granicach 1 mld USD.

W świecie bankowości inwestycyjnej Wielką Dwójkę zastąpiła obecnie Wielka Trójka. "Jeżeli przyjrzymy się fuzjom wartym miliardy dolarów, można zauważyć, że tam liczą się trzy banki: Goldman, Morgan i CSFB" - mówi Paul Deninger, dyrektor naczelny Broadview, niewielkiej spółki doradczo-inwestycyjnej, specjalizującej się w przejęciach. "Jest to pierwsza trójka na liście banków inwestycyjnych, gdzie wszyscy inni zajmują dalekie dziesiąte miejsca" - dodaje. Ludzie z banków Morgan Stanley i Goldman Sachs przyznają, że Credit Suisse dołączył do ich grona, ale zaraz przytaczają dane, dotyczące transakcji przekraczających miliard dolarów, jednoznacznie wskazujących, która z tych instytucji jest ubogą krewną i musi jeszcze niejednego dowieść.