Pięści, kolana, łokcie

"Kłopot w tym, że George Boutros patrzy na świat oczami pedagoga" - mówi Chuck Cory. George Boutros mieszka z żoną i trójką małych dzieci w Sea Cliff, dzielnicy San Francisco, położonej nad urwistym brzegiem, z którego roztacza się rozległy widok na Golden Gate. Dwa domy dalej mieszka aktorka Sharon Stone, a przy wjeździe aktor komediowy Robin Williams. Rodzina Boutrosów zajmuje obszerny dom w stylu śródziemnomorskim z tarasem, otwierającym się na ocean i surowe, przybrzeżne klify. George Boutros nie tylko nie pamięta, jak nazywa się plaża, na którą jego rodzina może zejść prywatnymi schodami, ale i przyznaje, iż nie zdarzyło mu się ani razu usiąść na tarasie nad filiżanką porannej kawy, żeby podziwiać odpływy Oceanu Spokojnego. "Śniadanie to strata czasu" - mówi z lekceważeniem.

Robi natomiast dobry użytek z biurka stojącego w rogu salonu i to do tego stopnia, że jego mały synek, naśladując ojca, siada przy biurku i zaczyna głośno mówić do słuchawki.

George Boutros, lat 40, jest - jak przystało na przywódcę - przystojnym mężczyzną: ma czarną gęstą czuprynę, którą modnie zaczesuje do tyłu. Jego twarz to twarz chłopca, z wyjątkiem brązowych oczu, które potrafią zarówno przeszywać skupionym wzrokiem, jak i darzyć słuchaczy rozbawionym spojrzeniem. Jest synem dyplomaty, dużo czasu w dzieciństwie spędził jako pasażer limuzyny, mówi płynnie trzema językami. Jeżeli akurat nie warczy na swoich wrogów, to stać go na wyrafinowanie, wytworne maniery i błyskotliwe poczucie humoru.

Ta zmienność nastrojów budzi mieszane reakcje wśród współpracowników. Koledzy z pracy szukają jego towarzystwa, kiedy jest w dobrym humorze, ale wolą nie wchodzić mu w drogę, gdy popada w swój - według słów specjalistki PR banku Credit Suisse - "terrorystyczny" nastrój. "To tak, jakby był jednocześnie dwiema różnymi osobami" - mówi była analityk banku Credit Suisse. "Ludzie zresztą lubią towarzystwo George'a, nawet jeśli uważają go za szajbusa" - dodaje. Wydaje się jednak, że nie wszyscy. George Boutros, który sam o sobie mówi "ludzki ze mnie człowiek", nowej sekretarki szuka średnio raz na cztery miesiące.