Paragraf na Napstera

W ataku na Napstera i inne firmy związanym z udostępnianiem MP3 - my.mp3.com, MP3board czy Scour - podkreślane są straty, jakie ponoszą twórcy i producenci kopiowanych nagrań. Tymczasem tak jak Napster jest - jak go ochrzczono w czasie procesu - "wirtualnym monstrum", tak też straty są wirtualne. Niewątpliwie producenci mają rację obawiając się spadku sprzedaży płyt wśród najmłodszych odbiorców, mających niewielkie wymagania, a zarazem najczęściej wykorzystujących komputery i Internet do kopiowania nagrań. Jednak w ostatnim roku, mimo coraz większej dostępności MP3 w Sieci, sprzedaż płyt CD wzrosła. Z danych opublikowanych przez amerykańskie Stowarzyszenie Mediów Elektronicznych natomiast wynika, że spośród internautów, którzy ściągają muzykę z Sieci, jedna trzecia twierdzi, iż chętniej kupuje płyty, 61% kupuje tyle samo płyt co wcześniej, a jedynie 6% ograniczyło zakupy. Nie powinno to dziwić - wysłuchanie płyty często stanowi motywację do wycieczki do sklepu muzycznego, płyta CD zapewnia bowiem znacznie wyższą jakość. W takiej sytuacji albo obawy producentów są przedwczesne, albo też chodzi o coś innego - swobodna dystrybucja za pomocą witryn WWW czy tego rodzaju systemów wymiany plików, jak Napster, Gnutella czy FreeNet, pokazuje, że producenci fonograficzni nie są muzykom potrzebni. Można bowiem dotrzeć do słuchaczy niezwykle niskim kosztem bez konieczności podpisywania kontraktu z jakąkolwiek wytwórnią.

Można zaakceptować likwidację dozwolonego użytku w odniesieniu do nośników cyfrowych w sytuacji, gdy jednocześnie dostępne są

nośniki analogowe.

Jednak coraz więcej utworów jest i będzie dostępnych wyłącznie w postaci cyfrowej, dlatego obecny kierunek zmian dozwolonego użytku oznaczać musi między innymi wzrost kosztów edukacji czy pogłębianie różnic społecznych. Bardzo poważne jest też ryzyko stworzenia prawa martwego, nie przestrzeganego, a co więcej nie znajdującego społecznej akceptacji.