Paragraf na Napstera

Przykładem może być Dania, gdzie od 1995 r. istnieje całkowity zakaz sporządzania kopii utworów cyfrowych bez zezwolenia właściciela praw autorskich, nawet na użytek osobisty. Pozostawiono natomiast swobodę sporządzania kopii utworów analogowych oraz kopiowania utworów z nośników analogowych na cyfrowe. W miarę harmonizacji polskiego prawa z prawem UE ograniczenia dozwolonego użytku prywatnego w stosunku do nośników cyfrowych staną się najprawdopodobniej również częścią polskiego prawa autorskiego.

Stosunkowo jasna sytuacja prawna spowodowała, że ani w Polsce, ani w innych krajach europejskich nie pojawili się naśladowcy Napstera. Nie zawsze jednak przepisy prawne są wystarczająco szczelne.

Do niedawna czas ochrony fonogramów (a więc nagrań audio) w Polsce ograniczony był do 25 lat. Pozwalało to udostępniać legalnie wciąż jeszcze bardzo popularne piosenki nagrane w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych i w kilku polskich serwisach można było takowe znaleźć, a nawet zamówić ich nagranie na płytę CD-ROM. Ostatnia nowelizacja prawa autorskiego, która weszła w życie 22 lipca tego roku, przedłużyła czas ochrony fonogramów do 50 lat, co wymusiło zaprzestanie tego rodzaju działalności.

Zdaniem twórców i producentów korzystanie bez ich zgody z ich utworów jest niedopuszczalne, a argumenty prawne zdają się przesądzać o tym, że racja będzie leżeć po ich stronie. Zgodzi się z tym każdy, kto kiedyś został "okradziony" ze swoich praw autorskich, a opinię tę podzielają prawodawcy dążący do "uszczelnienia" prawa autorskiego.

"Legalna muzyka w sieci" obłożona jest zazwyczaj restrykcyjnymi ograniczeniami licencyjnymi, przewidującymi na przykład, że prawa z licencji wygasają w przypadku śmierci nabywcy. Przekłada się to na wielokrotnie podkreślany brak strategii internetowej producentów fonograficznych. Trudno raczej liczyć na powszechną akceptację użytkowników takiej dystrybucji, w przypadku której za te same pieniądze otrzymają oni mniej, niż kupując tradycyjną płytę CD.

O ile dostawcy usług internetowych, internetowe serwisy informacyjne czy producenci oprogramowania znaleźli sposób, żeby zarobić na udostępnianiu użytkownikom czegoś za darmo, o tyle wytwórnie fonograficzne opornie udzielają zgody na umieszczenie w sieci nawet kilkunasto- czy kilkudziesięciosekundowych fragmentów utworu, a wykorzystanie Internetu do promocji nagrań jest zadziwiająco nikłe i nie przystaje do możliwości, jakie stwarza to medium.