Oskarżony: ISP odpowiedzialność dostawcy usług internetowych

W krajach Unii Europejskiej, które zdecydowały się na wprowadzenie własnych regulacji, wyraźne jest dążenie do ograniczenia odpowiedzialności dostawy usług internetowych do sytuacji, w których bezprawność materiałów byłaby niepodważalna lub w przypadku gdyby ISP nie usunął lub nie zablokował dostępu do nielegalnych treści po jednoznacznym wskazaniu mu sprzeczności tych materiałów z prawem. Kwestia ta należy do szczególnie ważnych i nie może być odkładana, ponieważ niektóre orzeczenia sądów europejskich bywają zaskakujące. Przykładowo, paryski Tribunal de Grande Instance w 1996 r. badał sprawę dotyczącą dwóch studentów paryskich szkół, którzy na swoich kontach uczelnianych serwerów umieścili chronione prawem autorskim utwory Jacquesa Brela. Z chwilą, gdy szkoły dowiedziały się o naruszeniu prawa, natychmiast odcięły dostęp do stron WWW studentów. To jednak - zdaniem sądu - nie wystarczyło, gdyż do czasu zamknięcia dostępu szkoły, dysponując uczelnianymi serwerami, bezprawnie zwielokrotniały i publicznie udostępniały wspomniane utwory.

Również w Polsce stan prawny daleki jest od klarowności. Największe wątpliwości wiążą się z sytuacjami, w których dochodzi do naruszenia prawa autorskiego, tym bardziej że w polskim prawodawstwie odpowiedzialność za naruszenie prawa autorskiego jest niezależna od winy, a sankcje surowe. Istnieje tu możliwość odwołania się do takiego rozumowania, zgodnie z którym w przypadku wprowadzenia przez użytkownika zakazanych treści dostawca usług internetowych nie narusza bezpośrednio prawa autorskiego, a odpowiada jedynie jak pomocnik na zasadach określonych w art. 422 kodeksu cywilnego. A to oznaczałoby, że ISP ponosi odpowiedzialność jedynie w sytuacjach, gdy jego działania byłyby zawinione. Jest to jednak rozwiązanie kontrowersyjne.

Ograniczenie odpowiedzialności ISP do rozsądnych granic (gdy można mu przypisać winę) jest niezbędne. Brak ograniczeń wiąże się ze znacznie większym ryzykiem prowadzenia tego typu działalności, a co się z tym łączy - znacznie wyższym kosztem świadczonych usług. Nie sposób obciążać dostawców usług obowiązkiem szczególnego rodzaju cenzury prewencyjnej i samodzielnej oceny, które z materiałów naruszają prawo. Tak daleka ingerencja usługodawcy w rezultacie oznaczałaby poważne ograniczenia prywatności użytkowników i wolności słowa.

Niezbyt przystające do potrzeb prawo wymusza konieczność samodzielnego rozwiązywania problemów. Można pokusić się o stwierdzenie, że w polskim Internecie wytworzyły się zwyczajowe sposoby radzenia sobie w sytuacjach wątpliwych. Regułą jest brak ingerencji ISP w treści rozpowszechniane przez użytkowników, z wyjątkiem sytuacji nie budzących wątpliwości. W przypadku większych serwisów, zwłaszcza bezpłatnych, nie jest możliwe kontrolowanie każdej strony umieszczonej przez użytkowników. Zazwyczaj więc sprawdzane są jedynie te, które generują większy ruch. W przypadku wątpliwości bądź otrzymania zgłoszenia o pojawieniu się treści sprzecznych z prawem, to dostawcy usług internetowych blokują dostęp do wątpliwych stron aż "do wyjaśnienia sprawy". Możliwość takiego postępowania na ogół zastrzegają w regulaminach świadczonych usług lub umowach zawieranych z użytkownikami.

System taki funkcjonuje dość sprawnie. Na razie nie doszło do poważniejszego sporu sądowego na tle odpowiedzialności ISP. Jednak już dziś wiadomo, że nie obejdzie się bez wprowadzenia odpowiednich zapisów ustawowych. Niestety, na razie problem ten nie zyskał zainteresowania ze strony rządu i Sejmu. Na zmianę przepisów prawdopodobnie można więc liczyć dopiero wtedy gdy odpowiedzialność dostawców usług internetowych zostanie objęta jednolitymi przepisami Unii Europejskiej.