Odporni na Nasdaq

Drugim bohaterem grudnia był Elektrim. W połowie miesiąca spółka, zarządzana przez Barbarę Lundberg, stała się obiektem jednej z większych w historii naszego rynku manipulacji. Podczas sesji 13 grudnia ub.r. na parkiecie pojawiła się plotka o rzekomych gigantycznych zaległościach podatkowych Elektrimu, które - według "dobrze poinformowanych źródeł" - miały sięgać ponad 1 mld zł, a wraz z odsetkami - 2,7 mld zł.

Plotka trafiła na podatny grunt, bo Elektrim już raz nadużył zaufania inwestorów, zatajając niekorzystną dla siebie umowę, dotyczącą opcji sprzedaży części udziałów w spółce Era GSM (pracę stracił wówczas prawie cały zarząd holdingu). Część akcjonariuszy, spodziewając się kolejnego przekrętu, wpadła w panikę i natychmiast zaczęła pozbywać się papierów Elektrimu. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut sesji kurs spadł o 10%.

Akcje, sprzedawane przez spanikowanych inwestorów, zostały błyskawicznie odkupione przez zagranicznych inwestorów instytucjonalnych. Następnego dnia rzecznik Elektrimu przyznała, że wprawdzie trwa kontrola fiskusa, ale - po pierwsze - dotyczy ona ewentualnych zobowiązań o wartości tylko 20 mln zł, po drugie - obejmuje kontrahentów Elektrimu, a nie samej spółki.

Wszystko to wygląda na sporą manipulację inwestorów, chcących tanio kupić akcje Elektrimu, którego wyceny podskoczyły wyraźnie od czasu nieudanego przetargu na koncesję UMTS. W kilka dni później warszawski holding znów był na ustach wszystkich inwestorów, gdy ogłosił, że prowadzi z Deutsche Telekom rozmowy, dotyczące wejścia Niemców do kilku swoich spółek, m.in. lokalnego operatora telekomunikacyjnego El-Net. W efekcie kurs Elektrimu po raz pierwszy od września przekroczył magiczny poziom 50 zł za akcję.

W grudniu 2000 r. akcje sprzedawał też pierwszy fundusz venture capital, który zdecydował się wejść na parkiet - MCI Management. Właściciel m.in. portali Poland.com, Bankier.pl oraz spółki JTT Computer oferował 5,2 mln akcji po 6 zł za każdą. Choć większość emisji skierowana była do wyznaczonych inwestorów (w transzach otwartych zaoferowano tylko 1,3 mln papierów), to część analityków uznała cenę emisyjną za zbyt wysoką, powodzenie sprzedaży wcale nie było więc przesądzone.